Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Wakacyjne Izery - skrótowe wspomnienie i propozycja wędrówek

Położone na pograniczu czesko-polskim, malownicze, urzekające niewypowiedzianym pięknem, a przede wszystkim uczęszczane przez turystów rzadziej niż pobliskie Karkonosze. Góry Izerskie, cud natury… Tegoroczne wakacje spędziliśmy między innymi w Izerach z bazą wypadową w Świeradowie-Zdroju. Świeradów, niem. Flinsberg, to jedno z najstarszych uzdrowisk dolnośląskich, obleganych w XIX w. przez przybyszy z Polski, którzy podróżowali za zdrowiem i rozrywką. Uzdrowisko, z przepiękną halą spacerową i imponującym domem zdrojowym, potrafi dziś wzbudzić mieszane uczucia. W środku tygodnia po godzinie dziewiętnastej wydawało się wymarłe. Ale nie o to chodzi, by spędzać czas w uzdrowisku, lecz o to, by wyjść z niego na bardzo długi spacer. Świeradów-Zdrój bowiem to miejsce dla aktywnych. Przy odrobinie chęci i sił można spędzić wspaniały czas na łonie natury, wędrując lub uprawiając sporty rowerowe. Dom zdrojowy w Świeradowie-Zdroju   Zanim wybraliśmy się na Stóg Izerski, postanowiliśmy

Biała Dama z Cieszkowa. Na granicy między Dolnym Śląskiem a Wielkopolską

Cieszków – wieś, niegdyś miasto, w powiecie milickim położona na granicy między województwem dolnośląskim i wielkopolskim. Położona bardzo ciekawie, gdyż za Cieszkowem a przed Zdunami przebiega historyczna granica między Dolnym Śląskiem a Wielkopolską. Przekraczałam tę granicę setki razy i wszystko wskazuje na to, że przekraczać będę ją dalej, podróżując między Wrocławiem a Koźminem. Jadąc z Milicza w stronę Krotoszyna, mijamy po drodze – tuż na wylocie z Cieszkowa – po lewej stronie szereg drewnianych, doskonale utrzymanych domków. Fascynowały mnie one od dziecka. To dawne budynki Grenzschutzu, czyli Straży Granicznej, którą ustanowiono w tym miejscu po zakończeniu I wojny światowej. Przed domkami znajdował się szlaban – tu kończyła się Polska a zaczynały Niemcy. Jednym słowem, patrząc z wielkopolskiej perspektywy, Zduny były ostatnim polskim miasteczkiem, a Cieszków pierwszym niemieckim i pierwszym dolnośląskim, jakie mijał podróżny udający się do Wrocławia. I to chyba ta pograniczn

Jak kończy się Dolny Śląsk… Jedźcie do Chełmska Śląskiego!

Kilka tygodni temu, poszukując kolejnych rzeźb św. Jana Nepomucena, udaliśmy się do Chełmska Śląskiego. Cel wycieczki nie był przypadkowy – w tej to bowiem dolnośląskiej miejscowości znajduje się jedno z najciekawszych wyobrażeń rzeczonego świętego, które trzeba obowiązkowo odwiedzić, zbierając punkty do odznaki w stopniu diamentowym. Pomyślałam sobie – daleka droga, tym bardziej, że nie dysponowaliśmy zbyt dużą ilością czasu. Ale co tam. Opłacało się pojechać, by zobaczyć, jak kończy się Dolny Śląsk. Kończy się – dosłownie i w przenośni. Droga wiodła nas przez Kamienną Górę, Krzeszów (tuż obok opactwa), a następnie przez wioski Jawiszów i Olszyny. Im bardziej zbliżaliśmy się do Chełmska, tym większe mieliśmy wrażenie, że jezdnia staje się coraz węższa, a my zbliżamy się do miejsca, gdzie świat się kończy. Wrażenie nas nie myliło – gdyby przejechać przez Chełmsko wprost ulicą Sądecką, wylądowalibyśmy na granicy polsko-czeskiej, a tam już tylko krok i… Adršpach. Ale to już inna his

Koniec lutego w Górach Sowich, część 2. - Kalenica

Niedziela 19 lutego - z pięknym słońcem i Biegiem Gwarków -  wydobyła prawdziwy urok Gór Sowich. Kolejnego urlopowego dnia postanowiliśmy wejść na Kalenicę. Wymagało to od nas wejścia w Jugowie na żółty szlak, który poprowadził nas wprost do celu. Ze szlaku roztaczał się czarowny widok na Jugów. Błękitne niebo i skrzący się w promieniach słonecznych śnieg sprawiały wymarzoną atmosferę do górskich spacerów. Dość szybko jednak, w wyższych partiach szlaku, okazało się, że pogoda jest zwodnicza, bowiem obok wyrazistego słońca w wędrówce towarzyszył nam dość silny i bardzo przenikliwy zimny wiatr. Dojście do szlaku żółtego Na żółtym szlaku, widok w stronę Jugowa Na żółtym slzku Początkowo szlak żółty prowadził delikatnie zboczem górskim. Na wysokości ok. 700 m ścieżka skręca w lewo i wprowadza nas w las, idąc czymś na wzór płytkiego wąwozu. Przejście nie należało do łatwych, bowiem w lesie zalegało bardzo dużo śniegu i w miarę swobodna wędrówka była możliwa jedynie po ślada