Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Następny do… raju czy piekła, czyli z Markiem Hłaską i Michaelem Klahrem w Bielicach

Ostatni weekend listopada spędziliśmy na końcu świata – w Nowym Gierałtowie i w Bielicach, wioskach położonych za Stroniem Śląskim. Tym samym odkrywaliśmy  niezwykły, dość dziki urok wschodniej części Ziemi Kłodzkiej. Nocowaliśmy w Nowym Gierałtowie w sympatycznym gospodarstwie agroturystycznym „Chatka Dziadka”, gdyż nie udało się nam już znaleźć noclegu w samych Bielicach, które interesowały nas najbardziej. To spowodowało, że musieliśmy pokonać kawałek drogi, by dojść do wejścia na szlaki. Barani Wąwóz Barani Wąwóz Drewno gotowe do zwózki w Baranim Wąwozie Plan wędrówki zakładał zdobycie dwóch szczytów, w związku z czym dość wcześnie rano opuściliśmy Nowy Gierałtów, by udać się w kierunku Bielic. Droga wiodła asfaltem, po lewej stronie mijaliśmy zabudowania leśniczówki w Dolnych Bielicach, by w końcu ujrzeć pierwsze zabudowania wsi. Tuż za Chatą Cyborga skręciliśmy w lewo do Baraniego Wąwozu, który miał nas doprowadzić do przełęczy opatrzonej czeską nazwą – Sedlo Pek

Spacer na Włodzicką Górę

Listopad zainaugurowaliśmy ciekawym spacerem na Włodzicką Górę (758 m n.p.m). Ten niezbyt wysoki szczyt znajduje się w Sudetach Środkowych, na zachód od Ludwikowic Kłodzkich i stanowi najwyższą górę Wzgórz Włodzickich. Kształtem przypomina dość stromy stożek, co można odczuć, wchodząc na szczyt zielonym szlakiem. Niedługi, około godzinny spacer zaczynamy w okolicy stacji kolejowej we wsi o nazwie Świerki Dolne. Przy stacji znajduje się miejsce, gdzie można zaparkować samochód i spokojnie przygotować się na wędrówkę. Tam też znajdziemy węzeł szlaków. Szlak zielony prowadzi początkowo asfaltową szosą, po czym nagle skręca w okolice stacji kolejowej, prowadzi nad dość warto płynącą Włodzicą, by obok ostatnich zabudowań wyprowadzić nas na łagodnie wznoszącą się w górę łąkę. Co jakiś czas warto odwrócić się i spojrzeć za siebie, by ujrzeć coraz lepiej widoczne za nami Góry Sowie. Na zielonym szlaku na Włodzicką Górę Pozostałości kamieniołomu na Włodzickiej Górze Zdobycie

Ziemia Kłodzka w dwóch odcinkach, czyli śladem Kolei Doliny Białej Lądeckiej. Odcinek 2.

Na Ziemię Kłodzką wróciliśmy 22. października. Tak, jak zaplanowaliśmy podczas ostatniej wyprawy, wędrówkę rozpoczęliśmy od malowniczego Żelazna. Pogoda dopisywała, świeciło październikowe słońce, a przyroda wybuchła feerią jesiennych barw. Wróciliśmy więc do punktu wyjścia, czyli do centrum wsi Żelazno. Wieś należy do najpiękniejszych i najstarszych na Ziemi Kłodzkiej. Pierwsze informacje o niej pojawiły się w I poł. XIII wieku. Wieś leżała na skrzyżowaniu dróg handlowych – Drogi Solnej i odcinka szlaku bursztynowego. W XIV w. Żelazno stało się siedzibą rycerską. Bracia Pannwitzowie w 1327 r. ufundowali tu pierwszy kościół. Od końca XIV w. właścicielem wsi był wójt Bystrzycy Kłodzkiej – Jakub Rucken, który prawdopodobnie wybudował wieżę rycerską, którą można oglądać po dzień dzisiejszy, jednak w formie przebudowanej w XVII w. po pożarze. W początkach XVII w. mieszkańcy Żelazna przeszli na protestantyzm, a gdy w 1621 r. Habsburgowie w ramach rekatolicyzacji wprowadzili na ten teren wo

Ziemia Kłodzka w dwóch odcinkach, czyli śladem Kolei Doliny Białej Lądeckiej. Odcinek 1.

Na początku października zdecydowaliśmy się na nietypową pieszą wyprawę – torem nieczynnej linii kolejowej nr 322 wiodącej z Krosnowic Kłodzkich do Stronia Śląskiego. Torem linii kolejowej, czyli dosłownie po torze, obok toru lub równolegle do toru, w zależności od panujących warunków terenowych. Wyprawę rozpoczęliśmy „od końca”, czyli od Stronia Śląskiego ( 24. kilometr linii), zmierzając w stronę Krosnowic. Początkowo mieliśmy w planie jednego dnia przejść całą trasę, jednakże warunki terenowe (linia mocno zarośnięta roślinnością) i pogodowe (temperatura niemal lipcowa) sprawiły, że wycieczka podzieliła się na dwa odcinki, przy czym 1. października udało nam się przejść 21 km – ze Stronia do Żelazna. Skąd pomysł na taką wycieczkę? Po pierwsze, z powodu zainteresowań kolejowych Maćka i po części moich (słynne zajęcia z transportu na Śląsku w Instytucie Historycznym). Po drugie, z powodu niewyobrażalnych uroków Ziemi Kłodzkiej (przyrodniczych i architektonicznych), które wynagrodziły