Na
Ziemię Kłodzką wróciliśmy 22. października. Tak, jak zaplanowaliśmy podczas
ostatniej wyprawy, wędrówkę rozpoczęliśmy od malowniczego Żelazna. Pogoda
dopisywała, świeciło październikowe słońce, a przyroda wybuchła feerią
jesiennych barw. Wróciliśmy więc do punktu wyjścia, czyli do centrum wsi
Żelazno. Wieś należy do najpiękniejszych i najstarszych na Ziemi Kłodzkiej.
Pierwsze informacje o niej pojawiły się w I poł. XIII wieku. Wieś leżała na
skrzyżowaniu dróg handlowych – Drogi Solnej i odcinka szlaku bursztynowego. W
XIV w. Żelazno stało się siedzibą rycerską. Bracia Pannwitzowie w 1327 r.
ufundowali tu pierwszy kościół. Od końca XIV w. właścicielem wsi był wójt
Bystrzycy Kłodzkiej – Jakub Rucken, który prawdopodobnie wybudował wieżę
rycerską, którą można oglądać po dzień dzisiejszy, jednak w formie
przebudowanej w XVII w. po pożarze. W początkach XVII w. mieszkańcy Żelazna
przeszli na protestantyzm, a gdy w 1621 r. Habsburgowie w ramach
rekatolicyzacji wprowadzili na ten teren wojsko, okoliczni chłopi stanęli do
walki pod Ołdrzychowicami Kłodzkimi. 200 chłopów zginęło i bunt się zakończył.
|
Wieża rycerska w Żelaźnie |
|
Podcienia wokół kościoła św. Marcina z tablicami nagrobnymi dawnych mieszkańców okolicy |
|
Krzyż pokutny |
|
Krzyż pokutny |
Niewątpliwie
najpiękniejszym zabytkiem Żelazna jest kościół pw. św. Marcina Biskupa,
otoczony sięgającym XIV w. murem obronnym. Kościół po przebudowie zyskał formę
barokową. Podobnie większość jego zabytków jest barokowa, w tym zabytki
pochodzące spod dłuta wspaniałego artysty Ziemi Kłodzkiej – Michaela Khlara. Na
murze obronnym po wewnętrznej jego stronie przygotowano rodzaj lapidarium,
umieszczając na ścianie muru nagrobki dawnych, niemieckich mieszkańców wsi
i okolicy. To niemi dziś świadkowie dawnych wydarzeń i trudów życia
codziennego. Zwiedzając kościół oczywiście zależało nam na potwierdzeniu naszego
pobytu w Żelaźnie, w związku z czym udaliśmy się do ks. proboszcza Bolesława
Stanisławiszyna. Ksiądz przyjął nas z otwartymi rękoma, odszukał parafialne
pieczątki, obdarował kalendarzami i obrazkami z wyobrażeniami świętych, życząc
udanej wyprawy. Księdzu proboszczowi serdecznie dziękujemy za ciepłe przyjęcie.
Po wyjściu z kościoła zatrzymaliśmy się ponownie przed figurą św. Jana
Nepomucena, podeszliśmy też pod wieżę rycerską, upewniając się, że jest na
cztery spusty zamknięta. Odszukaliśmy również krzyż pokutny, stojący przy
drodze wiodącej do Bystrzycy Kłodzkiej, zastanawiając się, jaką zbrodnię
popełnił jego „fundator”.
|
Okolice Żelazna |
|
Tor między Żelaznem a Krosnowicami Kłodzkimi |
|
Za Żelaznem w stronę Krosnowic Kłodzkich |
Po
wizycie w centrum wsi, wyruszyliśmy we właściwą drogę – na tor kolejowy. Ziemia
Kłodzka skrzyła się wokół w słońcu barwami jesieni, w związku z czym
spędziliśmy trochę czasu na fotografiach. Pierwszym przystankiem na żelaznym
szlaku był budynek stacyjny w Żelaźnie. Budynek jest w opłakanym stanie, nosząc
ślady pożaru. Bardzo przykry widok, który szybko musieliśmy sobie zrekompensować
widokiem pobliskich wzgórz. Odcinek między Żelaznem a Krosnowicami Kłodzkimi to
zaledwie 3,5 km. Szliśmy jednak wolno, napawając się widokami wzgórz i pól oraz
co jakiś czas obserwując przemykające tu i tam niewielkie stada saren. Pomimo
licznych przystanków przeznaczonych na obserwację przyrody, do Krosnowic
Kłodzkich dotarliśmy dość prędko. Wieś majaczyła nam po lewej stronie torów.
Pierwsze kroki skierowaliśmy jednak do miejsca, gdzie linia kolejowa nr 322
łączy się z czynną linią kolejową Kłodzko-Międzylesie. I w tym miejscu
doznaliśmy rozczarowania – trudno dziś rozpoznać budynki stacyjne dawnej stacji
Krosnowice Kłodzkie. A przecież w dawnych czasach stacja ta wygrywała
konkursy na najbardziej malowniczą stację na Ziemi Kłodzkiej…
Po
rozczarowaniu stacją kolejową, ruszyliśmy w górę do wsi. W górę, ponieważ po
dość wysokich schodach wspinaliśmy się Szlakiem św. Jakuba wprost do kościoła pw.
św. Jakuba Apostoła. I tu zaskoczenie – podobnie, jak w Żelaźnie, również
kościół w Krosnowicach Kłodzkich otoczony jest murem, w którego wewnętrzną
ścianę wmontowano niemieckie nagrobki – ślady dawnej historii wsi. Kościół o
pięknej, odnowionej elewacji, niestety był zamknięty, nad czym mocno ubolewamy,
ponieważ jego wnętrze kryje światowej klasy zabytki, m.in. gotycką figurkę
Madonny z Dzieciątkiem z 1400 r. oraz barkowy ołtarz główny dłuta znanego nam
już mistrza Khlara. Historia zatem kościoła w Krosnowicach Kłodzkich zbliżona
jest do historii kościoła w Żelaźnie – oba powstały jako założenia obronne (mur)
w XIV w., a w okresie baroku zostały przebudowane, kryjąc w swych wnętrzach
zabytki zarówno gotyckie, jak i barokowe.
|
Krosnowice Kłodzkie - podcienia wokół kościoła św. Jakuba Apostoła |
|
Płyta nagrobna dawnego organisty i kompozytora Krosnowic Kłodzkich |
|
Krosnowice Kłodzkie. Centrum wsi |
|
Krosnowice Kłodzkie |
Po
wejściu do centrum wsi zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo nieprzygotowani
merytorycznie wyruszyliśmy w tę podróż. Tablica informacyjna uświadomiła nam
architektoniczne bogactwo wioski – prócz kościoła można tu zobaczyć liczne
krzyże i kapliczki przydrożne, w tym kaplicę św. Jana Nepomucena, a ponadto barokowy
pałac, a przede wszystkim fabrykę włókienniczą z XIX wieku. Mając jednak
niewiele czasu oraz własne nogi jako środek transportu, musieliśmy zrezygnować
z zagłębiania się w historię i architekturę Krosnowic Kłodzkich, by
zdążyć na pociąg do Kłodzka. Jednakże i tak byliśmy zadowoleni, bowiem udało
nam się zamknąć linię kolejową nr 322. Wyzwanie zostało osiągnięte.
|
Kłodzko. Ratusz |
|
Kłodzko. Ratusz |
|
Kłodzko. Ratusz |
Pozostałą
część dnia przeznaczyliśmy na zwiedzanie Kłodzka. Tak naprawdę Kłodzku powinien
zostać poświęcony odrębny wpis na tym blogu, ale uznajemy, że 22. października
miasto Kłodzko było częścią naszej wycieczki. Zaczęliśmy zatem od kamiennego
mostu, gdzie obowiązkowo zatrzymaliśmy się przy figurze św. Jana Nepomucena.
Zmierzając w stronę mostu, chcieliśmy zajrzeć do barokowego kościoła Matki
Boskiej Różańcowej, ale w tym czasie odbywały się tam uroczystości ślubne. Most
przywołał na myśl praski Most Karola. Schodząc z niego, wspinaliśmy się w górę
do rynku. Kłodzki ratusz niezmiennie wywołuje zachwyt turysty – okazała
architektura przywodzi na myśl okres świetności miasta. Tuż przy wejściu do
biblioteki miejskiej zatrzymujemy się pod tablicą, która wywołuje uśmiech na
twarzy: „Sprawiedliwością dziejową Polska odzyskała Kłodzko maj 1945 rok”.
Oglądamy przepiękne kamienice sięgające czasów renesansu, a może i
wcześniejszych. Fotografujemy się pod Apteką „Pod Jeleniem”. Dziwimy się,
dlaczego połacie kłodzkiego rynku zapełnione są współczesną architekturą.
Przecież Kłodzka nie sięgnął los taki, jaki sięgnął Festung Breslau. Zaglądamy
do Internetu i odkrywamy tragiczny los miasta w latach 50. XX w., gdy dosłownie
całe obszary miasta zaczęły się walić i musiały zostać wyburzone. To wtedy z
pomocą Kłodzku przyszli specjaliści z AGH, przygotowując jednocześnie Podziemną
Trasę Turystyczną. Idziemy w górę rynku, obok maryjnej kolumny, by dostać się pod
twierdzę. Tu jednak zmieniamy plany i skręcamy w lewo w stronę gotyckiego
kościoła Wniebowzięcia NMP. Budowla jest piękna i majestatyczna w swoim
ogromie. Dziwi mnie, jak blisko kościoła zostały postawione późniejsze
kamienice. Całość sprawia wrażenie, jakby bryła kościoła została wciśnięta w
podwórko między kamienicami. Nie pomijam oczywiście fotografii z figurą św.
Jana Nepomucena fundacji barona Mitrowskiego. Po obejściu kościoła decydujemy
się na zejście do Podziemnej Trasy Turystycznej. Interesująco jest zobaczyć
miejsca, gdzie co jakiś czas mieszkańcy miasta byli zmuszeni prowadzić w miarę
normalne życie. Z pewnością na długo zapamiętamy spotkanie z kłodzkim katem, a
też instrukcja postępowania na wypadek epidemii dżumy była dla nas pouczająca.
Z Podziemnej Trasy Turystycznej ruszyliśmy w stronę twierdzy. Nie byłam
przekonana co do zwiedzania jej części podziemnej, w związku z czym
rozdzieliliśmy się. Maciek zdobywał dolną część twierdzy, podczas gdy ja
ponownie udałam się do miasta ze szczęśliwym skutkiem, gdyż tym razem bez
problemu mogłam wejść do kościoła Matki Boskiej Różańcowej. O 17.00 spotkaliśmy
się ponownie w twierdzy, by już wspólnie zwiedzić jej górną część. Usłyszeliśmy
historię o sposobie budowy twierdzy, działającym niegdyś na jej obszarze
browarze produkującym na użytek żołnierzy, lazaretach i nieskutecznych
sposobach leczenia żołnierzy, a w końcu o smutnym losie zabytku w czasach
powojennych, gdy produkowano w nim wino. Nie zabrakło oczywiście czołgu z II
wojny światowej, który do twierdzy kłodzkiej pasuje nijak, zza wyjątkiem sceny
w kultowym niegdyś serialu „Czterej pancerni i pies”. Ze szczytu twierdzy
rozpościerał się przepiękny widok na Kłodzko i otaczające Ziemię Kłodzką
górskie pasma, łącznie z majaczącym na horyzoncie Masywem Śnieżnika. Twierdzę
opuściliśmy po godzinie 18. W zapadającym mroku udaliśmy się, wzdłuż Nysy
Kłodzkiej, na dworzec główny, by wrócić do Wrocławia.
|
Kłodzko. Kościół Wniebowzięcia NMP |
|
Kłodzko. Podziemna Trasa Turystyczna |
|
Kłodzko. Twierdza |
|
Kłodzko. Kościół MB Różańcowej. Po lewej stronie figura św. Jana Nepomucena |
|
Kłodzko. Widok ze szczytu twierdzy |
Komentarze
Prześlij komentarz