Przejdź do głównej zawartości

Ziemia Kłodzka w dwóch odcinkach, czyli śladem Kolei Doliny Białej Lądeckiej. Odcinek 1.

Na początku października zdecydowaliśmy się na nietypową pieszą wyprawę – torem nieczynnej linii kolejowej nr 322 wiodącej z Krosnowic Kłodzkich do Stronia Śląskiego. Torem linii kolejowej, czyli dosłownie po torze, obok toru lub równolegle do toru, w zależności od panujących warunków terenowych. Wyprawę rozpoczęliśmy „od końca”, czyli od Stronia Śląskiego ( 24. kilometr linii), zmierzając w stronę Krosnowic. Początkowo mieliśmy w planie jednego dnia przejść całą trasę, jednakże warunki terenowe (linia mocno zarośnięta roślinnością) i pogodowe (temperatura niemal lipcowa) sprawiły, że wycieczka podzieliła się na dwa odcinki, przy czym 1. października udało nam się przejść 21 km – ze Stronia do Żelazna. Skąd pomysł na taką wycieczkę? Po pierwsze, z powodu zainteresowań kolejowych Maćka i po części moich (słynne zajęcia z transportu na Śląsku w Instytucie Historycznym). Po drugie, z powodu niewyobrażalnych uroków Ziemi Kłodzkiej (przyrodniczych i architektonicznych), które wynagrodziły nam wszelkie trudy tej wycieczki.

Linia kolejowa, dziś oznaczona numerem 322, została otwarta w 1897 roku. Połączyła Kłodzko ze wschodnią częścią Ziemi Kłodzkiej, dowożąc turystów m.in. do Stronia Śląskiego i Lądka-Zdroju. Obsługiwała również transport towarowy. Do najciekawszych zabytków na linii należą wszystkie – w lepiej czy gorzej zachowanym stanie – budynki stacyjne o zbliżonej architekturze, oraz most kolejowy przerzucony przez Białą Lądecką na odcinku między Stroniem Śląskim a przystankiem Lądek-Stójków. Na linii znajdują się następujące przystanki: Stronie Śląskie, Lądek-Stójków, Lądek-Zdrój, Radochów, Trzebieszowice, Ołdrzychowice Kłodzkie, Żelazno, Krosnowice Kłodzkie. Ruch osobowy został zniesiony w 2004 roku. Ze względu jednak na działającą w Ołdrzychowicach Kłodzkich kopalnię kruszywa (dolomit), sporadyczny ruch towarowy odbywa się znów na odcinku Ołdrzychowice Kłodzkie – Krosnowice Kłodzkie, przy czym linia jest utrzymana w bardzo dobrym stanie już od Trzebieszowic. Dla wędrowca w „bardzo dobrym stanie” oznacza, że bez żadnego problemu (czyt. bez chaszczy zarastających tor) można przejść wzdłuż toru po podkładach kolejowych.
Budynek stacyjny w Stroniu Śląskim
Za Stroniem Śląskim. W oddali Czarna Góra
  
Most kratownicowy na Białej Lądeckiej
Zacznijmy od początku. 1. października pogoda dopisała aż zanadto – wysoka temperatura nie sprzyjała długim wędrówkom, sprawiając ponadto, że nie do końca wiedzieliśmy, czy to już jesień, czy może wróciło lato. Wędrówkę rozpoczęliśmy w Stroniu Śląskim, gdzie najpierw udaliśmy się do najbliższej czynnej instytucji, by zdobyć potwierdzenie pobytu w miasteczku. Instytucją tą była biblioteka miejska, której serdecznie dziękujemy za wpis. Właściwa wyprawa rozpoczęła się przy budynku dawnego dworca kolejowego. Budynek robi imponujące wrażenie, gdyż został odrestaurowany i przeznaczony na potrzeby miejscowego przedszkola. To bardzo pozytywny przejaw inwestowania w zabytki. Ze stacji ruszyliśmy przed siebie po torze. Wysokie trawy i jeszcze wyższe krzewy były dla nas zapowiedzią trudnej przeprawy. Pierwszym przystankiem był dla nas kratownicowy most kolejowy na Białej Lądeckiej. Zachowany w dobrym stanie jest ciekawym zabytkiem techniki. Oczywiście nie dałam rady po nim przejść, w związku z czym szukaliśmy kładki przez Białą Lądecką, umieszczonej na prawo od mostu. Po przejściu przez rzekę wróciliśmy na tory. Niestety, po dotarciu do niewielkiego lasku, wędrówka torami okazała się zupełnie niemożliwa – las zawłaszczył sobie linię kolejową, porastając ją bujnymi krzewami jeżyn. Naprawdę bujnymi! Zostaliśmy zatem zmuszeni, by szukać alternatywnej drogi. Nie było to trudne – równolegle do toru szła uczęszczana droga leśna, wiodąca przez zagajniki i polany. Przed samym Lądkiem-Stójkowem weszliśmy ponownie na nasyp kolejowy, by zatrzymać się przy budynku stacyjnym. Budynek nadal żyje, gdyż przekształcono go na budynek mieszkalny. Niestety tor jest w tym miejscu mocno zaniedbany.
W okolicach Lądka-Zdroju
Dworzec kolejowy w Lądku-Zdroju
Drogę z Lądka-Stójkowa do Lądka-Zdroju próbowaliśmy kontynuować torem. W efekcie szliśmy trochę po torze, trochę drogami wiodącymi równolegle do niego. Przed nami otworzyły się przepiękne krajobrazy – za sobą zostawiliśmy Czarną Górę, wokół nas roztaczały się malownicze pola i łąki. Na pierwszych pracowali rolnicy, na drugich pasły się krowy. Przed nami natomiast przebiegały spłoszone sarny. Po niedługim czasie po prawej stronie zaczęły majaczyć zabudowania dobrze nam znanego Lądka-Zdroju. Nie schodziliśmy jednak do miasta, lecz kontynuowaliśmy wędrówkę wprost do budynku dworca kolejowego. Dworzec kolejowy w Lądku-Zdroju wyróżnia się na trasie wędrówki – jest obszerny i zbudowany z czerwonej cegły, z dobrze zachowanym napisem „Lądek Zdrój”. Niestety perony i tory są tak zaniedbane, że nawet nie podjęliśmy próby wchodzenia na nie. Odpoczywając przed budynkiem dworca, zastanawialiśmy się, gdzie możemy zdobyć potwierdzenie pobytu w Lądku. Do miasta było zbyt daleko i nie po drodze. W związku z czym wyszliśmy na główną szosę i udaliśmy się na stację paliw Orlen, gdzie sprzedawczyni zainteresowała się naszą wyprawą, bez problemu wbiła nam do książeczek pieczątki, a ponadto udzieliła rad, co warto jeszcze zobaczyć w okolicy. Oczywiście Orlenowi także dziękujemy.
Krzyż przydrożny przed Lądkiem-Zdrojem
Za Lądkiem-Zdrojem próbowaliśmy wrócić na tory. Niestety okazało się to złym pomysłem – ich stan raczej nie sprzyjał wędrowaniu. Nie chcieliśmy kroczyć wśród wysokich traw, krzewów i jeżynowych zarośli. W związku z czym wyprawę kontynuowaliśmy wzdłuż szosy wiodącej z Lądka-Zdroju przez Radochów do Trzebieszowic. Tuż za Lądkiem udało mi się sfotografować przydrożny XVIII-wieczny krzyż (poddany renowacji w XIX wieku). Idąc szosą, doskonale mogliśmy zaobserwować przebieg tzw. pętli radochowskiej, czyli miejsca, gdzie tory przebiegają po obszernym łuku. Dalszą drogę kontynuowaliśmy równolegle do torów kolejowych, szukając – niestety bezskutecznie – śladów dawnego budynku stacyjnego w Radochowie, który został rozebrany w latach 70. XX wieku. W ten sposób doszliśmy do Trzebieszowic, nie tracąc z oczu nasypu kolejowego. Trzebieszowice przeszliśmy wzdłuż głównej szosy wiodącej przez wieś, dopytując się mieszkańców o lokalizację budynku stacyjnego. Tym razem udało nam się dotrzeć do interesującego nas miejsca. Za Trzebieszowicami sfotografowałam kolejny zabytek – krzyż (kapliczkę) przydrożny, wzniesiony w 1873 r. przez Agathę Kintscher. Jeszcze jeden rzut oka na malownicze, skąpane w październikowym słońcu Trzebieszowice i wracamy na tor kolejowy.
Trzebieszowice

Krzyż przydrożny w Trzebieszowicach

Trzebieszowice

Tor między Trzebieszowicami a Ołdrzychowicami Kłodzkimi
Od Trzebieszowic wędrówka torem kolejowym przebiegała niebywale sprawnie. Tor jest zadbany, nie spotkamy na nim odrobiny roślinności, podsypka podkładów jest uporządkowana, niektóre tylko podkłady świadczą o wieku tej linii kolejowej. Przed nami ponownie otworzyły się malownicze krajobrazy. Po pewnym czasie po prawej stronie zaczęły majaczyć zabudowania wsi Ołdrzychowice Kłodzkie, a po lewej infrastruktura kopalni kruszywa, łącznie z przygotowanymi na bocznicy kolejowej wagonami. Wędrówkę umilały nam pojawiające się od czasu do czasu na polach sarny. Smutne wrażenie zrobił na nas budynek stacyjny w Ołdrzychowicach, zamknięty na przysłowiowe cztery spusty. Po krótkim odpoczynku na peronie stacyjnym, ruszyliśmy w dalszą drogę, obliczając, że do następnej stacji – w Żelaźnie, zostały nam około 3 kilometry. Słońce tymczasem zbliżało się ku zachodowi, więc już teraz wiedzieliśmy, że dziś nie przejdziemy całego planowanego odcinka i zakończymy naszą wyprawę w Żelaźnie, czekając na ostatni autobus, który zawiezie nas do Kłodzka.
Budynek stacyjny w Ołdrzychowicach Kłodzkich

Kościół św. Marcina Biskupa w Żelaźnie
Droga do Żelazna minęła nam prędko. Bardzo upierałam się, żeby dotrzeć do centrum wsi, gdyż przed tamtejszym kościołem znajduje się jedna z ciekawszych w okolicy figur św. Jana Nepomucena, z wyobrażeniem świętego zmierzającego do Staré Boleslaví. W wiosce szybko sfotografowaliśmy wieżę rycerską oraz przeczytaliśmy tablicę informacyjną, prezentującą najważniejsze zabytki Żelazna. Jednogłośnie uznaliśmy, że nie możemy tak Żelazna zostawić – bez zwiedzenia zabytków. Ustaliliśmy więc, że przy nadarzającej się okazji wrócimy właśnie tutaj i stąd rozpoczniemy naszą wyprawę do Krosnowic Kłodzkich, by zamknąć linię kolejową nr 322. Teraz jeszcze ostatni rzut okna na zapadający nad Żelaznem zmrok i szybki marsz na przystanek autobusowy. W Kłodzku znaleźliśmy się przed 19.00. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tajemnica Gross-Iser

Na podzielonym wartko mknącą Izerą polsko-czeskim pograniczu rozciąga się malownicza kraina – Hala Izerka (cz. Velká Izerská louka). Bardzo łatwo dociera się do niej od strony Stacji Turystycznej „Orle” czerwonym szlakiem, zostawiając po lewej stronie brzegi Izery i mijając po drodze Rezerwat Torfowiska Doliny Izery. Torfowiska w naszej wędrówce będą nam towarzyszyły niemal nieustannie. Odcinek między Stacją Turystyczną „Orle” a celem naszej wędrówki obejmuje około 5 kilometrów. Maszeruje się bardzo dobrze po utwardzonym szklaku, przygotowanym do wycieczek rowerowych. Co jakiś czas warto się zatrzymać i przyjrzeć urokliwemu krajobrazowi oraz jedynej w swoim rodzaju faunie i florze rezerwatu. Nie trzeba być botanikiem, by rozpoznać brzozę karłowatą, turzycę bagienną czy wełnianki pochwowate. Zlokalizowane na szlaku tabliczki edukacyjne z całą pewnością nam w tym pomogą. Ten, kto będzie miał szczęście, może wypatrzeć bielika, cietrzewie czy głuszce.    Izera Izera  Raj

Temat na dziś: Jakuszyce – Hala Szrenicka zielonym szlakiem

W sobotni poranek, 16 kwietnia, wybraliśmy się na krótką przechadzkę z Jakuszyc na Halę Szrenicką. Temat był dla nas zupełnie nowy, ale intrygujący, gdyż udawaliśmy się w nieco rzadziej uczęszczaną przez turystów część Karkonoszy. Droga z Jakuszyc na Halę Szrenicką wiedzie zielonym szlakiem, który dotąd uważany jest za tajemniczy i nieodkryty, a przez niektórych traktowany jako dość nieprzyjemny. Statut swojej „nieodkrytości” szlak ten zapewne zawdzięcza zwykłemu ludzkiemu lenistwu, gdyż wymaga dojechania czeską drahą J do stacji Szklarska Poręba Jakuszyce (bilet 2,5 zł) i przejścia kawałeczek wzdłuż Szosy Czeskiej. Po sobotniej wyprawie, którą sobie od rana zafundowaliśmy, uważam, że szlak zielony to jedno z najprzyjemniejszych podejść na Halę Szrenicką. Powody są co najmniej trzy: 1) cisza i absolutny spokój, bardzo mały ruch turystyczny (nie spotkaliśmy żywej duszy), żadnych niedzielnych turystów, wchodzących w balerinach na Kamieńczyk, 2) podejście nieobciążające kolan i łydek, j

W poszukiwaniu dawnych mieszkańców Międzygórza

Międzygórze to wieś leżąca w najbardziej dzikim zakątku Kotliny Kłodzkiej na wysokości ponad 600 m n.p.m. Spędzenie w niej długiego majowego weekendu oraz wejście na Śnieżnik (1420 m n.p.m.) było doskonałym pomysłem. Zanim zrelacjonuję śnieżnicką wyprawę, ograniczę się do krótkiego wpisu, w którym przedstawię poszukiwania dawnych mieszkańców Międzygórza. Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli chcemy zrozumieć miejsce, w którym jesteśmy, musimy przede wszystkim poznać jego historię. Międzygórze sprawia wrażenie, że czas w wielu punktach wsi po prostu się zatrzymał. Drewniane domy zbudowane w stylu tyrolskim i skandynawskim powodują, że czujemy się tak, jakbyśmy utknęli w XIX wieku. Ze wszech miar jednak jest to pozytywne „utknięcie”, gdyż nad wsią wciąż unosi się duch Marianny Orańskiej i pierwszych turystów oraz kuracjuszy, którzy zjeżdżali do Międzygórza po zdrowie i przygodę. Przechodząc ulicą Wojska Polskiego, zwracamy uwagę na dawny „Hotel zur Gute Laune” czy na budynek z resta