Przejdź do głównej zawartości

Następny do… raju czy piekła, czyli z Markiem Hłaską i Michaelem Klahrem w Bielicach

Ostatni weekend listopada spędziliśmy na końcu świata – w Nowym Gierałtowie i w Bielicach, wioskach położonych za Stroniem Śląskim. Tym samym odkrywaliśmy  niezwykły, dość dziki urok wschodniej części Ziemi Kłodzkiej. Nocowaliśmy w Nowym Gierałtowie w sympatycznym gospodarstwie agroturystycznym „Chatka Dziadka”, gdyż nie udało się nam już znaleźć noclegu w samych Bielicach, które interesowały nas najbardziej. To spowodowało, że musieliśmy pokonać kawałek drogi, by dojść do wejścia na szlaki.
Barani Wąwóz

Barani Wąwóz

Drewno gotowe do zwózki w Baranim Wąwozie
Plan wędrówki zakładał zdobycie dwóch szczytów, w związku z czym dość wcześnie rano opuściliśmy Nowy Gierałtów, by udać się w kierunku Bielic. Droga wiodła asfaltem, po lewej stronie mijaliśmy zabudowania leśniczówki w Dolnych Bielicach, by w końcu ujrzeć pierwsze zabudowania wsi. Tuż za Chatą Cyborga skręciliśmy w lewo do Baraniego Wąwozu, który miał nas doprowadzić do przełęczy opatrzonej czeską nazwą – Sedlo Peklo. Do „Piekła” przez Barani Wąwóz prowadzi miejscowa, gminna ścieżka turystyczna. Została ona wytyczona w tym miejscu nie bez powodu. W Baranim Wąwozie w 1958 r. nagrywano sceny do filmu Baza ludzi umarłych powstałego w oparciu o opowiadanie Marka Hłaski pt. Następny do raju. Hłasko pracował zresztą w okolicy jako kierowca ciężarówki zwożącej drewno. Swoista surowość filmu do dziś robi na widzu wrażenie. Na turyście robi natomiast wrażenie przyroda wąwozu i leżące stosy pościnanych, przygotowanych do wywiezienia drzew. Jakby czas się zatrzymał, a duch Hłaski wciąż się tam unosił. Tyle, że nie byliśmy pewni, czy zmierzamy do raju czy do piekła, bo przed nami Sedlo Peklo, a w głowie opowiadanie Następny do raju.
Sedlo Peklo
Po niedługim czasie doszliśmy do Sedlo Peklo, czyli dosłownie do Przełęczy Piekło. Z tego miejsca mieliśmy około godziny marszu żółtym szlakiem w stronę szczytu Kowadła. Najpierw jednak postanowiliśmy udać się na „czeską stronę mocy” J, by odszukać Pramen Peklo, czyli Źródło Piekło. Nie było to trudne. Woda płynęła niewielkim ciurkiem, ale była smaczna i bardzo zimna. Przy źródle trochę odpoczęliśmy i zostawiliśmy nasz wpis w Vrcholové knížce prowadzonej przez Klub Českých Turistů, informując, skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy, a także przekazując kilka słów o sytuacji pogodowej. Przy Pekle zastanawialiśmy się jednak, co dalej, bowiem pogoda zmieniła się na coraz bardziej mglistą. Nie mieliśmy pewności, czy przypadkiem nie spotka nas deszcz.
Pramen Peklo

Pramen Peklo - książka miejsca
Wróciliśmy dość szybko na Sedlo Peklo, by podjąć decyzję o dalszym marszu na Kowadło. Z przełęczy na Kowadło prowadzą dwa szlaki – polski zielony i żółty czeski, które idą równolegle wzdłuż granicy, zbliżając i oddalając się od siebie. W związku z czym było nam wszystko jedno, którą stronę granicy wybierzemy. Co jakiś czas zresztą mijaliśmy słupki graniczne. Lubię taką wędrówkę wzdłuż granicy – celebruję ją zawsze czy to w Karkonoszach, czy na Ziemi Kłodzkiej, bo słupki graniczne niosą informację o przeszłości tych ziem. Gdy się dobrze im przyjrzeć, widać na nich zamalowane litery D (Niemcy) i CS (Czechosłowacja). Poza tym lubię być jedną nogą w Polsce i jedną w Czechach…
Droga na Kowadło

Blisko szczytu
Droga na Kowadło prowadziła przez świerkowy las, dość wąską ścieżką. Mgła robiła się coraz gęstsza, co dodawało specyficznego uroku naszej wędrówce. Niewątpliwie ogromnym plusem naszej wyprawy była zupełna cisza i wszechobecny spokój. Jak dotąd nie spotkaliśmy żywej duszy. Dotarcie z Sedlo Peklo na Kowadło rzeczywiście zajęło nam około godziny.
Szczyt Kowadła

Na szczycie Kowadła

Po czeskiej stronie Kowadła

Co zostawiliśmy po sobie?
Kowadło liczy 989 m n.p.m. i jest uważane za jeden z najwyższych szczytów Gór Złotych. W okolicy konkuruje z nim czeski Smrek (1125 m n.p.m.) zaliczany do szczytów Rychlebskich hor. Kowadło to kopulasty szczyt, porośnięty świerkami, z wystającymi to tu, to tam gnejsowymi skałkami. Góra zaliczana jest do Korony Gór Polskich i – oczywiście – do Korony Ziemi Kłodzkiej. Otaczająca nas mgła niestety uniemożliwiła nam obserwację okolicy ze szczytu Kowadła. Zdobywając Kowadło nie należy się jednak ograniczać do jego polskiej strony. Wystarczy pójść kilkadziesiąt metrów przed siebie na żółty szlak, by dotrzeć do czeskiego wierzchołka góry. Kovadlina – tak brzmi czeska wersja nazwy. Tam w żółtej skrzyneczce znaleźliśmy kolejną Vrcholovou knížku, w której opisaliśmy krótko nasze wrażenia (po polsku i po czesku) i zamieściliśmy informację, że dalej idziemy na Rudawiec.
Zejście z Kowadła do Bielic

Zabudowania Bielic

Nowa Biela. Czy tu urodził się Michał Klahr?
Z Kowadła na Rudawiec prowadzi zielony szlak. Niestety jego przebieg jest dość specyficzny, powodujący, że turystę czeka zejście z Kowadła do Bielic, a następnie z Bielic kolejne, dość wymagające podejście. Po pozostawieniu za sobą ostatnich zabudowań Bielic, idziemy wzdłuż Białej Lądeckiej, by dotrzeć do miejsca, które niegdyś określane było mianem kolonia Nowa Biela (Bielice), gdzie – według legendy – pod koniec XVII w. miał się urodzić wybitny rzeźbiarz Ziemi Kłodzkiej – Michał Klahr. Miejsce po dawnej osadzie upamiętnia dziś tylko pasyjny krzyż. Po pewnym czasie wędrówki kończy się spokojna leśna droga i musimy skręcić w prawo, by zielonym szlakiem rozpocząć podejście pod Rudawiec. Dopiero tutaj spotykamy pierwszych turystów – czteroosobową rodzinę, która po Rudawcu zmierzała w stronę Kowadła. Idzie się nam ni trudno, ni łatwo, choć czasem chcemy, by droga już się skończyła, a przed nami wyrósł szczyt Rudawca. Niestety marzenie nasze nie prędko się spełni. Pomniejszym celem jest teraz dotarcie do schronu turystycznego, by móc w nim odpocząć i posilić się. Drewniana turystyczna budka stoi około 150 m w lewo od wejścia do Rezerwatu Przyrody „Puszcza Śnieżnej Białki”. Budka jest nowa i czysta, można się w niej dobrze rozgościć. Tam też oceniliśmy nasze szanse zdobycia Rudawca tuż przed zachodem słońca. Wypoczęci i gotowi do dalszej wędrówki, ruszyliśmy na szlak, wchodząc do wspomnianego rezerwatu.
Puszcza Śnieżnej Białki

Puszcza Śnieżnej Białki

Puszcza Śnieżnej Białki

Puszcza Śnieżnej Białki

Puszcza Śnieżnej Białki

Rezerwat Przyrody „Puszcza Śnieżnej Białki” utworzony został w 1963 roku. Dawniej tereny te należały do Marianny Orańskiej, która doceniła walory przyrodnicze miejsca, nazywając je „Rajem”. Na terenie rezerwatu znajdują się pozostałości Puszczy Sudeckiej, z zachowanymi drzewami liściastymi – jaworami. Obszar ten należy do najdzikszych w całych Sudetach i bywa nazywany Sudeckimi Bieszczadami. Zielony szlak wije się więc po puszczy, najpierw między powalonymi drzewami i połamanymi gałęziami, następnie obok niebotycznych świerków z domieszką drzew liściastych. Dzikiego i niezdobytego charakteru temu miejscu dodawała towarzysząca nam mgła, która spowijała tajemniczo otaczające nas drzewa. W drodze na Rudawiec mijaliśmy szczyt Iwinki (1079 m n.p.m.) oraz czeską część Rudawca, określaną mianem Polské hory (1106 m n.p.m.), stanowiącej najdalej wysunięty na północ punkt Moraw.
Szczyt Rudawca
Rudawiec (1112 m n.p.m.) określany był niegdyś przez Czechów jako Červené Bahno, uważany jest za trzeci co do wysokości szczyt Gór Bialskich. Zaliczany jest do Korony Gór Polskich oraz – oczywiście – do Korony Ziemi Kłodzkiej. Dostępny jest wyłącznie zielonym szlakiem ze strony polskiej.

Wracając z Rudawca znów ścieżkami puszczy spotkaliśmy kolejnych czterech turystów zmierzających na odwiedzony przez nas szczyt. Do Bielic zeszliśmy zielonym szlakiem. Teraz czekało nas przejście przez całą wioskę i powrót do Nowego Gierałtowa. W Bielicach przyglądaliśmy się starym, drewnianym chatom sprawiającym wrażenie, że czas tu się zatrzymał i nie prędko ruszy do przodu. Zatrzymaliśmy się też przy XVIII-wiecznym kościele śś. Wincentego i Walentego, na którego zewnętrznej ścianie umieszczono dwie tablice: jedną, upamiętniającą Michała Klahra, drugą – przypominającą o spotkaniach polskich i czechosłowackich opozycjonistów, które w latach 1981-1989 miały miejsce w Bielicach i w Górach Złotych.  
Kościół w Bielicach
Gdy mijaliśmy zabudowania leśniczówki w Dolnych Bielicach, słońce zaczęło zachodzić. To był dla nas sygnał, że podczas wycieczki czas wykorzystaliśmy idealnie, a teraz wędrówkę trzeba już kończyć i udać się na zasłużony obfity posiłek. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tajemnica Gross-Iser

Na podzielonym wartko mknącą Izerą polsko-czeskim pograniczu rozciąga się malownicza kraina – Hala Izerka (cz. Velká Izerská louka). Bardzo łatwo dociera się do niej od strony Stacji Turystycznej „Orle” czerwonym szlakiem, zostawiając po lewej stronie brzegi Izery i mijając po drodze Rezerwat Torfowiska Doliny Izery. Torfowiska w naszej wędrówce będą nam towarzyszyły niemal nieustannie. Odcinek między Stacją Turystyczną „Orle” a celem naszej wędrówki obejmuje około 5 kilometrów. Maszeruje się bardzo dobrze po utwardzonym szklaku, przygotowanym do wycieczek rowerowych. Co jakiś czas warto się zatrzymać i przyjrzeć urokliwemu krajobrazowi oraz jedynej w swoim rodzaju faunie i florze rezerwatu. Nie trzeba być botanikiem, by rozpoznać brzozę karłowatą, turzycę bagienną czy wełnianki pochwowate. Zlokalizowane na szlaku tabliczki edukacyjne z całą pewnością nam w tym pomogą. Ten, kto będzie miał szczęście, może wypatrzeć bielika, cietrzewie czy głuszce.    Izera Izera  Raj

Temat na dziś: Jakuszyce – Hala Szrenicka zielonym szlakiem

W sobotni poranek, 16 kwietnia, wybraliśmy się na krótką przechadzkę z Jakuszyc na Halę Szrenicką. Temat był dla nas zupełnie nowy, ale intrygujący, gdyż udawaliśmy się w nieco rzadziej uczęszczaną przez turystów część Karkonoszy. Droga z Jakuszyc na Halę Szrenicką wiedzie zielonym szlakiem, który dotąd uważany jest za tajemniczy i nieodkryty, a przez niektórych traktowany jako dość nieprzyjemny. Statut swojej „nieodkrytości” szlak ten zapewne zawdzięcza zwykłemu ludzkiemu lenistwu, gdyż wymaga dojechania czeską drahą J do stacji Szklarska Poręba Jakuszyce (bilet 2,5 zł) i przejścia kawałeczek wzdłuż Szosy Czeskiej. Po sobotniej wyprawie, którą sobie od rana zafundowaliśmy, uważam, że szlak zielony to jedno z najprzyjemniejszych podejść na Halę Szrenicką. Powody są co najmniej trzy: 1) cisza i absolutny spokój, bardzo mały ruch turystyczny (nie spotkaliśmy żywej duszy), żadnych niedzielnych turystów, wchodzących w balerinach na Kamieńczyk, 2) podejście nieobciążające kolan i łydek, j

W poszukiwaniu dawnych mieszkańców Międzygórza

Międzygórze to wieś leżąca w najbardziej dzikim zakątku Kotliny Kłodzkiej na wysokości ponad 600 m n.p.m. Spędzenie w niej długiego majowego weekendu oraz wejście na Śnieżnik (1420 m n.p.m.) było doskonałym pomysłem. Zanim zrelacjonuję śnieżnicką wyprawę, ograniczę się do krótkiego wpisu, w którym przedstawię poszukiwania dawnych mieszkańców Międzygórza. Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli chcemy zrozumieć miejsce, w którym jesteśmy, musimy przede wszystkim poznać jego historię. Międzygórze sprawia wrażenie, że czas w wielu punktach wsi po prostu się zatrzymał. Drewniane domy zbudowane w stylu tyrolskim i skandynawskim powodują, że czujemy się tak, jakbyśmy utknęli w XIX wieku. Ze wszech miar jednak jest to pozytywne „utknięcie”, gdyż nad wsią wciąż unosi się duch Marianny Orańskiej i pierwszych turystów oraz kuracjuszy, którzy zjeżdżali do Międzygórza po zdrowie i przygodę. Przechodząc ulicą Wojska Polskiego, zwracamy uwagę na dawny „Hotel zur Gute Laune” czy na budynek z resta