Dziś prezentuję swój - jakże obszerny - tekst, którego przeznaczenie było odrobinę inne. Summa summarum tekst trafił tutaj. Jeśli macie ochotę, czytajcie. :)
Podróż
w kierunku Kotliny Kłodzkiej jest zawsze urzekająca – bez względu na porę dnia
i porę roku. Pociąg jadący w kierunku Kłodzka, mknący dalej do Międzylesia lub
do Kudowy Zdroju, mijając kolejne stacje za Wrocławiem, przybliża wędrowca do
spotkania z fascynującym światem, rozpalającym już wyobraźnię pierwszych
turystów w XVIII wieku. Żórawina, Boreczek, Strzelin, Henryków, Kamieniec
Ząbkowicki… Coraz dalej od wielkomiejskiego zgiełku, coraz bliżej jedynego
dolnośląskiego hrabstwa. Przed niemo zapatrzonymi w okno pociągu podróżnikami
otwierają się kipiące naturą i oddychające jeszcze swoją, jakże zagmatwaną,
przeszłością kolejne przestrzenie Dolnego Śląska. Henryków – cystersi.
Kamieniec Ząbkowicki – Marianna Orańska. Bardo – miejsce cudów i najstarszej
figurki maryjnej. Widok Barda, meandrującej wokół miasta Nysy Kłodzkiej i pobliskich
szczytów działa kojąco. Jeszcze chwila, jeszcze tylko przejazd przez tunel
kolejowy i zaraz zostaniemy powitani przez kłęby mgły, unoszące się tajemniczo
nad Ziemią Kłodzką. A może wciąż nad Hrabstwem Kłodzkim? Gdy tylko ujrzymy w
oddali po prawej stronie odcinający się od linii horyzontu Szczeliniec Wielki,
jesteśmy pewni, że znaleźliśmy się u wrót magicznej krainy, tej
niepowtarzalnej dolnośląskiej Narnii. Iluż to wcześniej pokonywało tę samą
drogę, zmierzając w kierunku śląskich uzdrowisk? Fryderyk Skarbek, Józef
Morawski, Fryderyk Chopin, Julia Woykowska… Artyści, muzycy, pisarze, a w
końcu zwyczajni ludzie jadący do Grafschaft
Glatz i jego „badów” w poszukiwaniu zdrowia, spokoju, towarzystwa, a nawet
współmałżonka… Pierwsi turyści… Dziś idziemy ich śladem, zamieniając „kolej
żelazną” na Koleje Dolnośląskie, a dyliżanse na autobus, by spacerować po
promenadach, jeść szarlotkę z bitą śmietaną, liczyć kamienne stopnie na szczyt
Szczelinca, kupować w pijalniach plastikowe kubeczki na wodę zdrojową czy
ekscytować się możliwością przejścia przez granicę czesko-polską. Ahoj, turysto! Czy zastanawiałeś się
kiedyś, których wpływów na Ziemi Kłodzkiej było więcej? Czeskich? Niemieckich?
Polskich? Być może przybywasz tutaj, by odkryć tę tajemnicę…
Podróż
do Kudowy Zdroju porannym pociągiem TLK relacji Warszawa Wschodnia-Kudowa Zdrój
upłynęła w niewiarygodnym tempie. Grudniowe słońce wschodziło dopiero przed
godziną ósmą, sprawiając, że tuż przed Polanicą Zdrój świat zabarwił się ciepłymi
kolorami ognia. Przedziały wagonu były niemalże puste. Większość podróżnych
wysiadła na stacji Kłodzko Główne, stąd też dalsza droga mijała nam w iście
intymnej atmosferze, skłaniającej do różnorakich refleksji i pytań. Na
przykład: czy podróżni, korzystający z tej linii kolejowej na początku, dajmy
na to XX wieku, też nie mogli oderwać wzroku od szyn kolejowych, zawijasami
przebiegających między wzgórzami, lasem a potokiem? Jednorazowa próba
zarejestrowania wszystkich obrazów jest niemal niemożliwa. Tę drogę trzeba przebyć
wielokrotnie nie po to, by zapamiętać każdy szczegół krajobrazu, lecz po to, by
za każdym razem odkrywać go na nowo. Przed nami już Duszniki Zdrój. Chopin w
1826 roku jechał tu z Warszawy dyliżansem aż tydzień. TLK dowozi tu
mieszkańców stolicy w ciągu jednej nocy. Wrocławianin dojedzie pociągiem w trzy
godziny, autobusem nieco szybciej, samochodem w około dwie. Gdzieś za
Dusznikami po prawej stronie kryje się Zielone Ludowe i zamek Homole –
wyobrażamy je sobie, tak niedawno przechodziliśmy tamtędy czerwonym szlakiem.
Gdy pociąg wjeżdża na Wzgórza Lewińskie, czujemy podekscytowanie. Przejazd
przez wiadukt kolejowy w Lewinie Kłodzkim za każdym razem wyzwala silne emocje.
Czujemy się jak dzieci, które pierwszy raz podróżują koleją. Przed nami
ostatnie trzy kilometry do celu. Grudniowa Kudowa Zdrój wita nas wspaniałym
słońcem. Nic nie wskazuje na to, że mamy zimę i koniec roku. Wszyscy, którzy
decydują się na przyjazd do Kudowy Zdroju pociągiem, muszą wiedzieć
o podstawowej sprawie. Stacja kolejowa jest w znacznej mierze oddalona od
centrum. Turysta z dużym plecakiem i dobrą kondycją dotrze w okolice Parku
Zdrojowego w około 20 minut.
Kudowa Zdrój zimową porą |
W
ostatnim dniu starego roku Kudowa Zdrój nie była jednak naszym głównym celem.
Oczywiście mogliśmy pozostać na promenadzie, podziwiać świąteczno-sylwestrową
aranżację Parku Zdrojowego i „zdobywać” Górę Parkową z Altaną Miłości. Dla
wielu przyjezdnych to miasto jest jedynie „badem”, gdzie można pospacerować i
wypić kawę w kawiarni Sisi. Dla nas Kudowa Zdrój to przede wszystkim
miasto pogranicza z fascynującą przeszłością, to droga wiodąca ku bramie do
Republiki czeskiej, czyli do Náchodu. Położony w strategicznym miejscu, na
drodze wiodącej z Pragi do Kłodzka, Náchod ma swoje tajemnice i przyciąga
nieodpartym urokiem. Místo, kterým se
chodí nebo prochází – jak mawiają czescy etymolodzy, po raz pierwszy
pojawiło się w źródłach historycznych w 1254 roku. Wzniesiony ponad miastem
zamek, usytuowany na Masarykovo náměstí kościół św. Wawrzyńca z majestatyczną
figurą św. Jana Nepomucena, Nová radnice czy Pivovar Náchod to tylko nieliczne
z atrakcji, które miejscowość może zaproponować odwiedzającym. Nie będą się tu
nudzić również miłośnicy turystyki pieszej. Z dworca autobusowego i kolejowego
(autobusové a železničké nádraží) wiodą
szlaki turystyczne w najbardziej malownicze okolice. Dostęp do tego węzła
szlaków z Kudowy Zdroju jest nader łatwy – co kilka godzin z ul. 1 Maja
odjeżdża charakterystyczny żółty autobus linii Náchod-Kudowa Zdrój.
W oddali Nachod... |
Jedną
z największych atrakcji okolic Náchodu jest położona ok. 3 kilometry od centrum
miasta, na wysokości ponad 600 m n.p.m., Jíraskova chata. Był to cel naszej
grudniowej wędrówki po Náchodsku. Do chaty najszybciej można dojść czerwonym
szlakiem, stąd też tę właśnie ścieżkę wybraliśmy. Szlak wiódł lasem, wspinając
się na wzgórze (Czesi określiliby je jako kopec)
i z każdym naszym krokiem odkrywając przed nami uroki okolicy – pasma wzgórz i
gór, polski Szczeliniec, ściany lasu, obszerne łąki i wychylające się raz
za razem z ukrycia kolejne bunkry słynnej „linii Benesza”. Wiejący przenikliwy,
zimny wiatr nie był w stanie zepsuć tej wyprawy, byliśmy bowiem pewni, że
u celu czeka nas zasłużona nagroda. Jíraskova chata usytuowana jest w
nader dogodnym miejscu. Sprzed budynku roztacza się rozległy widok na zalew
Rozkoš (jedną z głównych atrakcji turystycznych Náchodska) oraz na wieś
Dobrošov. Prawdziwa uczta dla oka rozpoczyna się dopiero po wejściu na wieżę
widokową (wstęp 25 Kč), skąd – przy pięknej pogodzie – dostrzec można „okiem
nieuzbrojonem” (jak powiedzieliby romantyczni podróżnicy) Karkonosze i Śnieżkę.
W tym dniu mieliśmy to szczęście – pokryta u szczytu śniegiem Śnieżka ukazała
się nam w całej okazałości. Nie mogliśmy oderwać oczu od dostojnych gór – tych
ubielonych skalnych bloków dotykających idealnie błękitnego nieba. Stojąc na
wieży widokowej, spoglądaliśmy na pogranicze. Stamtąd nie widać granicy,
niebieskich tabliczek z nazwami krajów, nie słychać dwóch różnych języków, nie
da się odróżnić dwóch bliskich, a jakże odmiennych kultur. Dostrzec można
jedynie majestat przyrody.
Jíraskova chata |
Krzyż przydrożny pod Dobrošovem |
Okolice Dobrošova |
Z
Jíraskovej chaty droga zawiodła nas do Dobrošova, gdzie przed kościółkiem
mogliśmy sfotografować figurę św. Jana Nepomucena z modlitwą za ojczyznę.
Następnie zieloną ścieżką udaliśmy się w stronę Bělovsi pod Náchodem,
oglądając i fotografując raz za razem ukazujące się na trasie umocnienia „linii
Benesza” (pevnost Dobrošov), a w dole
pozostałości po, słanych niegdyś, „łaźniach Běloves”. Do Kudowy Zdroju
wróciliśmy pieszo, idąc wzdłuż rzeki Metuje, a następnie jedną ze ścieżek
rowerowych i przez Kudowę-Słone.
Matuje |
Gdyby
dobrze zastanowić się nad tym, co stanowi o wyjątkowości pogranicza, to
z całą pewnością są to język i kultura. W 1850 roku wieś Kudowę Zdrój
odwiedziła pisarka Julia Woykowska. Podczas spaceru do Czermnej (dziś część
Kudowy) miała możliwość rozmawiania z mieszkającą tam młodziutką Czeszką.
Doszła wówczas do wniosku, że dziewczynka lepiej mówi po niemiecku niż po
czesku, co mocno zaniepokoiło artystkę. Jak jest dzisiaj? O XIX-wiecznym uroku
okolicy świadczy drewniany budynek mieszkalny z 1853 roku. Wzdłuż drogi,
po której chodziła Woykowska, dziś mieszkają Polacy. Ostatnia Czeszka,
mieszkająca po polskiej stronie, zmarła w 2014 roku. Wystarczy jednak z ul. Tadeusza
Kościuszki skręcić w lewo i po kilkudziesięciu krokach jesteśmy w Malé
Čermné – z prawdziwą hospodou, obchodem
i bistrem „U hranic”. Każdego dnia turyści i kuracjusze z Kudowy
Zdroju nader tłumnie zmierzają do Małej Czermnej, by w dwóch czeskich
sklepikach kupić solidny zapas piwa, Becherovki, czekolady „Studentská” czy
końskiej maści z konopiami (a jakże!). Zapłaciwszy w złotówkach, w
charakterystycznych kolorowych „reklamówkach” niosą brzęczące butelki i zmierzają
w kierunku Parku Zdrojowego zadowoleni, że przed chwilą „byli w Czechach”
i „kupili czeskie piwo” – jak można usłyszeć w prowadzonych naprędce
rozmowach telefonicznych. Jakże skomercjalizowało się nam pogranicze… A przecież
Czechy to nie tylko tmavý Kozel i knedle. To obowiązek, dla
świadomego turysty, włożenia choć odrobiny trudu w poznanie kultury, historii i
języka.
Tak,
poszliśmy to Małej Czermej. Po to, by właścicielowi restauracyjki přat Štastný
nový rok!, a w sklepiku kupić Lentílky
za „korunky” i powiedzieć oraz usłyszeć na pożegnanie śpiewne Na shledanou. Przyjemnie byłoby, gdyby
spacerowicze kudowskiej promenady nauczyli się prostego ahoj czy dobrý den i
przez chwilę pomyśleli o tych, którzy jeszcze w początkach XX wieku
zamieszkiwali Czeski Zakątek Hrabstwa Kłodzkiego. Pogranicze to nie tylko pijalnia
zdrojowa i Kaufland na wjeździe do Náchodu. To przede wszystkim niebywała
historia tych miejsc, tworzona przez ludzi, którzy musieli stąd odejść, i którzy
przyszli tu po nich. Pogranicze fascynuje, żywioły splatają się ze sobą, języki
słowiańskie próbują współbrzmieć. W miejscu dawnego przejścia granicznego
między Kudową a Małą Czermną zdajemy sobie sprawę, jak blisko żyjemy, i jak bardzo
jesteśmy od siebie oddaleni. Z całą pewnością nie była to ostatnia nasza
podróż do Kudowy…
Komentarze
Prześlij komentarz