Przejdź do głównej zawartości

Pomniki dawnego prawa - krzyże pokutne czy krzyże pojednania?


W czasie dolnośląskich wędrówek wielokrotnie można natknąć się na nieco toporne w kształcie, wyciosane w kamieniu przy użyciu najprostszych narzędzi krzyże. Stoją przy drogach, ogrodzeniach, kościołach, na cmentarzach, niektóre z nich są wmurowane w ściany świątyń czy kamiennych płotów. Część z nich przez wieki pochyliła się, część straciła ramiona i straszy smutno kikutami. Każdy jednak skłania do refleksji, będąc namacalnym dowodem, że niegdyś w danym miejscu doszło do krwawej zbrodni, a następnie jej zadośćuczynienia. Z każdym z nich wiąże się historia okrucieństwa i skruchy. Niektóre są szczegółowo opisane, przy innych spotkamy jedynie tabliczkę z określoną datą wystawienia.

Na obszarze Dolnego Śląska znajduje się około 400 krzyży pokutnych. Występują też na Opolszczyźnie, w województwie śląskim i lubuskim, a pojedyncze sztuki także w województwie pomorskim, świętokrzyskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim. Zwyczaj ich stawiania dotarł na obecne ziemie polskie prawdopodobnie już w XIII w. z Zachodu i wiązał się z tradycją pokuty za popełnioną zbrodnię. Stanowiły symbol przebaczenia i pojednania. Na Dolnym Śląsku bardzo często spotykamy je na zachód od Odry – występują w podwrocławskich wioskach, bardzo licznie wokół Świdnicy czy Środy Śląskiej, a także Legnicy, co dowodzi zapewne sumienności przestrzegania systemu prawa zwyczajowego na tamtych obszarach.

Wrocław-Strachowice. Krzyż przy drodze z Wrocławia do Smolca stoi w miejscu dawnej wsi, dziś na terenie lotniska. Na tabliczce informacyjnej znajduje się napis: "Legenda głosi, że: W tym oto miejscu 1514 Roku Bożego 4 dnia sierpnia na wysokiej drodze ograbił i zabił dwoje kupców czeskich Jan z Kętrznik. Pokutę czyniąc własnym sumptem te dwa krzyże postawił". 


Pozostałości krzyża pokutnego przy kościele św. Trójcy w Żórawinie

Zgodnie z prawem morderca, aby odkupić swoje winy, musiał wykonać kilka czynności – pokryć koszty pogrzebu ofiary oraz procesu sądowego, zamówić msze święte, kupić wosk dla kościoła na świece, odbyć pielgrzymkę do miejsca świętego (nie wykluczając Rzymu czy Jerozolimy), łożyć na utrzymanie rodziny zabitego czy na wychowanie jego dzieci, a przede wszystkim postawić krzyż pokutny (lub kapliczkę). Krzyż musiał być wykonany własnoręcznie z kamienia przy wykorzystaniu dostępnego materiału – granitu, piaskowca, bazaltu, głazów narzutowych – oraz prostych narzędzi, co nie było oczywiście sprawą łatwą. Tak wykonany krzyż stawiano w miejscu popełnienia zbrodni. Tam też odbywało się pojednanie rodziny zmarłego z mordercą, odpuszczenie win i puszczenie wszystkiego w niepamięć. Dla krewnych zamordowanych musiał to być najtrudniejszy moment całego przedstawionego wyżej procesu. Zdarzało się także, że zabójca żenił się z wdową po zamordowanym…


Krzyż pokutny w Bogunowie, datowany XIV-XVI wiek

Krzyż pokutny we Wrocławiu w Parku Szczytnickim. Niegdyś znajdował się na skraju wsi Muchobór Wielki

Krzyż pozostawał jako przestroga dla innych, upamiętniał zdarzenie, do jakiego w danym miejscu doszło, a przede wszystkim skłaniał do modlitwy nie tylko za duszę zmarłego, ale także za spokój duszy mordercy.


Na skwerze, na pl. św. Małgorzaty w sąsiedztwie domu nr 6, stoi krzyż pozbawiony ramion, z inicjałami JT i datą 1347. Krzyż został ustawiony w miejscu rzekomego ścięcia nadwornego błazna książęcego Jakuba Thau

Krzyż pokutny przy pręgierzu w Rogowie Sobóckim 
Dziś krzyże pokutne są świadectwem dawnego prawa i tradycji wciąż skłaniającym do refleksji nad niepokorną naturą człowieka. Każdy z nich jest wyjątkowym miejscem pamięci, w którym dosłownie dotknąć można przeszłości i podumać nad losem tego, który własnoręcznie, w trudzie nadał krzyżowi kształt.

Komentarze

  1. Ani pokutne ani pojednania. Po prostu krzyże kamienne. Czy któreś z tych kilkuset krzyży są krzyżami związanymi z umowami pojednawczymi nie wiemy. Pewnie niektóre tak, ale które konkretnie nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tajemnica Gross-Iser

Na podzielonym wartko mknącą Izerą polsko-czeskim pograniczu rozciąga się malownicza kraina – Hala Izerka (cz. Velká Izerská louka). Bardzo łatwo dociera się do niej od strony Stacji Turystycznej „Orle” czerwonym szlakiem, zostawiając po lewej stronie brzegi Izery i mijając po drodze Rezerwat Torfowiska Doliny Izery. Torfowiska w naszej wędrówce będą nam towarzyszyły niemal nieustannie. Odcinek między Stacją Turystyczną „Orle” a celem naszej wędrówki obejmuje około 5 kilometrów. Maszeruje się bardzo dobrze po utwardzonym szklaku, przygotowanym do wycieczek rowerowych. Co jakiś czas warto się zatrzymać i przyjrzeć urokliwemu krajobrazowi oraz jedynej w swoim rodzaju faunie i florze rezerwatu. Nie trzeba być botanikiem, by rozpoznać brzozę karłowatą, turzycę bagienną czy wełnianki pochwowate. Zlokalizowane na szlaku tabliczki edukacyjne z całą pewnością nam w tym pomogą. Ten, kto będzie miał szczęście, może wypatrzeć bielika, cietrzewie czy głuszce.    Izera Izera  Raj

Temat na dziś: Jakuszyce – Hala Szrenicka zielonym szlakiem

W sobotni poranek, 16 kwietnia, wybraliśmy się na krótką przechadzkę z Jakuszyc na Halę Szrenicką. Temat był dla nas zupełnie nowy, ale intrygujący, gdyż udawaliśmy się w nieco rzadziej uczęszczaną przez turystów część Karkonoszy. Droga z Jakuszyc na Halę Szrenicką wiedzie zielonym szlakiem, który dotąd uważany jest za tajemniczy i nieodkryty, a przez niektórych traktowany jako dość nieprzyjemny. Statut swojej „nieodkrytości” szlak ten zapewne zawdzięcza zwykłemu ludzkiemu lenistwu, gdyż wymaga dojechania czeską drahą J do stacji Szklarska Poręba Jakuszyce (bilet 2,5 zł) i przejścia kawałeczek wzdłuż Szosy Czeskiej. Po sobotniej wyprawie, którą sobie od rana zafundowaliśmy, uważam, że szlak zielony to jedno z najprzyjemniejszych podejść na Halę Szrenicką. Powody są co najmniej trzy: 1) cisza i absolutny spokój, bardzo mały ruch turystyczny (nie spotkaliśmy żywej duszy), żadnych niedzielnych turystów, wchodzących w balerinach na Kamieńczyk, 2) podejście nieobciążające kolan i łydek, j

W poszukiwaniu dawnych mieszkańców Międzygórza

Międzygórze to wieś leżąca w najbardziej dzikim zakątku Kotliny Kłodzkiej na wysokości ponad 600 m n.p.m. Spędzenie w niej długiego majowego weekendu oraz wejście na Śnieżnik (1420 m n.p.m.) było doskonałym pomysłem. Zanim zrelacjonuję śnieżnicką wyprawę, ograniczę się do krótkiego wpisu, w którym przedstawię poszukiwania dawnych mieszkańców Międzygórza. Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli chcemy zrozumieć miejsce, w którym jesteśmy, musimy przede wszystkim poznać jego historię. Międzygórze sprawia wrażenie, że czas w wielu punktach wsi po prostu się zatrzymał. Drewniane domy zbudowane w stylu tyrolskim i skandynawskim powodują, że czujemy się tak, jakbyśmy utknęli w XIX wieku. Ze wszech miar jednak jest to pozytywne „utknięcie”, gdyż nad wsią wciąż unosi się duch Marianny Orańskiej i pierwszych turystów oraz kuracjuszy, którzy zjeżdżali do Międzygórza po zdrowie i przygodę. Przechodząc ulicą Wojska Polskiego, zwracamy uwagę na dawny „Hotel zur Gute Laune” czy na budynek z resta