Przejdź do głównej zawartości

Wpis kardynalny - Ślęża



Dom Turysty im. Romana Zmorskiego 
 O Ślęży i Sobótce powiedziano już chyba tyle, że powtarzanie wszystkich informacji mija się z celem. Na Ślęży bywam często – to bardzo dobre miejsce na spacer i odrobinę relaksu na Przedgórzu Sudeckim. Ta licząca zaledwie 718 m wysokości góra wygląda od strony Równiny Wrocławskiej majestatycznie. Niektórym podróżnikom przypominała wielką chmurę na horyzoncie, inni widzieli w niej wciąż miejsce kultu pogańskiego, dla innych w końcu była po prostu słowiańską górą. To tu celtyccy Bojowie mieli czcić bóstwa solarne. Od nazwy góry, która prawdopodobnie powstała od słowa „ślęga” (błoto, wilgoć), powstać też miała nazwa plemiona Ślężan, nazwa rzeki Ślęza, a może i nazwa całej krainy – Śląsk. W każdym bądź razie Ślęża odczuwana była jako sacrum, które z czasem przejęte zostało przez Kościół Katolicki. Za panowania Bolesława Krzywoustego komes Piotr Włostowic sprowadził na górę zakon augustianów. Trudne warunki klimatyczne panujące na Ślęży spowodowały jednak, że zakonnicy przenieśli się najpierw do Górki, a potem do Wrocławia. W połowie XIV w. augustianie w ruinach zamku ślężańskiego wznieśli drewnianą kaplicę, która na przełomie XVII i XVIII w. została zastąpiona murowanym kościołem. Ten jednak w 1834 r. spłonął, lecz wnet na jego miejscu zniesiono nowy, który możemy oglądać do dziś. Od kilku lat parafia w Sulistrowiczkach prowadzi akcję na rzecz odbudowy kościoła, który groził nawet zawaleniem. Wszystkie szczegóły na ten temat możecie znaleźć tutaj: http://www.sleza.info

Na Ślęży już w XIII w. znajdował się zamek – początkowo drewniany. W II poł. XIV w. zainteresował się nim książę świdnicko-jaworski Bolko II. Jak wiemy, Bolko miał nietypową pasję – budował linię obronną złożoną z murowanych warowni, które miały chronić Śląsk przed najazdami z południa. Do tej linii należeć miał także murowany zamek na Ślęży, wzniesiony w 1353 roku. Jak wyglądał? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że na przełomie XIV i XV w. zagościli w nim raubritterzy, a potem husyci. Nie jedno zatem te mury byłyby w stanie powiedzieć. Gdyby przetrwały… Niedługo potem warownię opuszczono, a gdy w 1543 r. zawaliła się wieża, budowla popadała w ruinę. Ślad po niej jednak nie zaginął, bowiem podczas wykopalisk archeologicznych, prowadzonych wewnątrz ślężańskiego kościoła, odkryto fundamenty zamku Bolka.

Na szczycie Ślęży znajduje się również Dom Turysty PTTK im. Romana Zmorskiego – ale o tym za chwilę.

Jak zwiedzać Sobótkę i Ślężę? Praktykuję dwa sposoby – wejście na Ślężę od strony Sobótki lub wejście na Ślężę od strony Przełęczy Tąpadła. Najpierw o tym pierwszym. Na pobyt w Sobótce poświęcić trzeba cały dzień, jeśli chcemy zobaczyć ciekawsze miejsca. Dojazd z Wrocławia – autobusem, który jeździ co godzinę, a czasem nawet i częściej. Wysiadamy na przystanku obok kościoła św. Anny. Od razu zaglądamy do wnętrza świątyni. W oczy rzucają nam się monumentalne gotyckie rzeźby z ok. 1500 r. ustawione przy filarach świątyni. Jedną z nich rozpoznajemy od razu – to św. Jadwiga Śląska. Obok świątyni dostrzegamy symbol Sobótki i Ślęży – rzeźby kultowe („Grzyb” i lew romański). Sprzed kościoła św. Anny kierujemy się główną ulicą w prawo (przed nami Ślęża). Nie zmierzamy jednak od razu ku górze, lecz przejściem między blokami (po lewej stronie ulicy) przemykamy na sobócki rynek, który zachwyca nas kamieniczkami. Pośrodku rynku wzniesiona została kamienna makieta, prezentująca w wielką dokładnością Masyw Ślężański. Rzecz mocno przydatna dla turysty – wiemy, w jakim terenie będziemy się poruszać. Nad rynkiem króluje bryła kościoła św. Jakuba Starszego. Od strony wejścia zainteresuje nas z pewnością usadowiony w przyporze romański lew. Warto też obejść kościół dookoła, bowiem na jego tyłach natkniemy się na tablicę upamiętniającą utworzony w 1813 r. w Rogowie Sobóckim Freikorps, czyli antynapoleoński oddział studentów Uniwersytetu Wrocławskiego pod dowództwem majora Adolfa von Lützowa. To jeszcze nie koniec zwiedzania Sobótki. Z kościoła św. Jakuba Starszego schodzimy w kierunku dawnego Szpitala Augustianów. Budynek zachwyca nas swoją renesansową architekturą i wspaniałym ogrodem. Dziś znajduje się tutaj Muzeum Ślężańskie im. Stanisława Dunajewskiego. Jeśli chcemy czegoś się dowiedzieć o dawnych wierzeniach lub o przyrodzie Masywu Ślężańskiego, to trafiliśmy bardzo dobrze. Uwaga! W soboty do muzeum wstęp darmowy!

Teraz jesteśmy gotowi do wejścia na Ślężę. Ja osobiście preferuję szlak czerwony, który zmierza tuż obok nowoczesnego, aczkolwiek architekturą zupełnie nie pasującego do otoczenia, hotelu Sobotel, zwanego w miejscowym żargonie „Pancernikiem”. Szlakiem czerwonym bardzo delikatnie i w tempie spacerowym zaczynamy wspinać się na Ślężę, omijając tym samym szczyt Wieżycy – utrapienie wielu turystów zmierzających na górę szlakiem żółtym od strony Przełęczy pod Wieżycą. Spacer szlakiem czerwonym zajmie nam ok. 40 minut do drewnianej wiaty, w której kiedyś zapewne można było odpocząć. Dziś zalegające tam śmieci nie napawają nas entuzjazmem. Przy wiacie szlak czerwony łączy się ze szlakiem żółtym i teraz nimi wchodzimy wyżej. Teren staje się coraz trudniejszy, a jednocześnie coraz bardziej interesujący. Przed nami i wokół nas rozsiane są liczne – większe i mniejsze głazy. Cała Ślęża zdaje się nam być upstrzona głazami. Cóż, rzekomo kiedyś w tym miejscu rozgorzała bitwa między aniołami i diabłami, zaś jako broń zastosowane zostały głazy… Idąc w górę możemy dwukrotnie zatrzymać się, by złapać oddech. Raz przy klatce, w której zlokalizowane są kolejne dwie tajemnicze rzeźby ślężańskie. Jedną z nich jest niedźwiedź, druga natomiast zwana jest popularnie „Panną z rybą”. Gdy się jednak jej dobrze przyjrzymy, coś nam tu nie gra. Nie grało też archeologowi Andrzejowi Mierzwińskiemu, który w książce Ślężańska układanka dowiódł, że to nie żadna „Panna z rybą”, tylko prawdopodobnie sam Piotr Włostowic. Szerokość ramion i wąskość bioder figury wskazują, że raczej mamy to do czynienia z mężczyzną, niż z kobietą. Ryba ma natomiast odwoływać nas do postaci św. Piotra. Po dokładnym przyjrzeniu się Piotrowi Włostowi, idziemy dalej. Kolejny przystanek robimy tuż przed wejściem do Rezerwatu przyrody „Góra Ślęża”. Rezerwat obejmuje szczyt Ślęży i zachwyca nas skałkami i skalnymi blokowiskami porośniętymi rzadkimi gatunkami porostów i mchów. Przyroda staje się tutaj bujniejsza, zaś ścieżka, którą wdrapujemy się na szczyt – zdecydowanie bardziej wąska. Jest ona częściowo wyłożona granitowymi blokami, co powoduje, że w czasie deszczu staje się ona dość niebezpieczna. Jednym słowem – Uwaga! Ślisko! Ostatnie metry ścieżki pokonujemy nieco bardziej zdyszani – tuż przed samym szczytem jest odrobinę stromo. Ale wysiłek się opłaca, bowiem zaraz przed nami wyrasta szczyt Ślęży – z bryłą kościoła oraz Domem Turysty. Czas na odpoczynek!

Swoje kroki możemy skierować do Domu Turysty – coś zjeść i czegoś się napić nie zaszkodzi. Schronisko na Ślęży zostało zaprojektowane przez wrocławskiego architekta Carla Klimma i otwarte dla gości w maju 1908 roku. Od tego czasu wielokrotnie je przebudowywano. Dom nosi imię Romana Zmorskiego - poety romantyzmu krajowego, który w 1848 r. wszedł na szczyt Ślęży i w księdze pamiątkowej ówczesnego schroniska zapisał słowa o szczycie „słowiańskiej góry”. W schroniskowym barze możemy kupić prawdziwy lokalny rarytas – piwo „Sobótka Górka”. Butelka z etykietką wyobrażającą ślężańskiego niedźwiedzia zachwyca. J

A jeśli mowa o niedźwiedziach. Po przeciwnej wobec schroniska stronie szczytu wznosi się ślężański kościół. Obok niego natomiast ustawiona została wielka atrakcja Ślęży – niedźwiedź, tudzież niedźwiedzica, czyli kolejna z rzeźb kultowych. To jednak nie wszystko. Ze szczytu Ślęży rozciąga się widok na Równię Wrocławską. Przy dobrej widoczności dostrzegamy teren poprzecinany polami, kopalniami piasku i Zbiornikiem Mietkowskim (sztuczne jezioro). Przy bezchmurnym niebie widać nawet wrocławski Sky Tower. Na szczycie możemy też zasięgnąć informacji o Drodze św. Jakuba, czyli o Ślężańskim Szlaku św. Jakuba, utworzonym w 2009 r., który biegnie ze szczytu Ślęży, przez Sobótkę, Mietków, Kostomłoty do Środy Śląskiej. 

W słoneczny dzień możemy na Ślęży po prostu poleniuchować – położyć się na trawie i relaksować przez długi czas. Nie każdy jednak dzień nadaje się na złapanie wytchnienia na ślężańskim szczycie. W weekendy Ślęża jest oblegana przez turystów, dlatego lepiej na wyprawę wybrać się – w miarę możliwości – śród tygodnia. Przynajmniej będziemy pewni, że miejsca dla nas na szczycie nie zabraknie.

A co z powrotem do Sobótki? Schodzimy tą samą ścieżką, łączącą szlak czerwony z żółtym aż do miejsca, gdy obie drogi rozłączają się. Zejście urozmaicamy sobie i wybieramy szlak żółty, który każe nam wejść na szczyt Wieżycy (415 m n.p.m.). Wejście jest stosunkowo strome, więc łapiemy niewielką zadyszkę. Na Wieżycy w latach 1906-1907 wybudowana została wieża widokowa, zwana Wieżą Bismarcka. W okresie niemieckim na platformie widokowej zainstalowana była misa ogniowa, w której np. w czasie przesilenia letniego zapalano ogień. Jednymi z inicjatorów budowy wieży byli studenci wrocławscy. Dziś wieża jest dostępna dla zwiedzających w sezonie turystycznym w soboty i w niedziele. Z Wieżycy schodzimy stromo szlakiem żółtym w kierunku Przełęczy pod Wieżycą. Tam, dla chętnych, możliwy jest kolejny przystanek. Tym razem w Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”, gdzie można też pobawić się w Parku Linowym Wieżyca. Spod Wieżycy asfaltowa droga sprowadzi nas do Sobótki. Na niej czeka na nas jeszcze jedna niespodzianka – rzeźba kultowa o nazwie „Mnich”, która przywędrowała to ze wsi Garncarsko. A może wcale nie Mnich, a zwyczajny słup graniczny? Któż to może wiedzieć…

Na zakończenie jeszcze słowo o drugim wariancie wejścia na Ślężę. Do tego celu potrzebny jest nam autobus, który z Wrocławia dojeżdża aż do Przełęczy Tąpadła (przełęcz miała powstać, gdy Lucyfer kopnął w zbocze Raduni…). Autobus taki jedzie w sezonie turystycznym z rana, więc dla chcącego nic trudnego. Z przełęczy na Ślężę wchodzimy szlakiem żółtym – to łatwa ścieżka, częściowo brukowana, stanowiąca bowiem dojazd do schroniska na górze. Wejście zajmie nam ok. 1 godzinę. Przed wycieczką można się posilić w sezonowym bufecie na przełęczy, a nawet rozgościć się tam na dłużej – rozpalając ognisko i smażąc w nim kiełbaski. Od Tąpadły przez Ślężę możemy zejść do Sobótki – szlakiem żółtym lub czerwonym, o których pisałam wyżej.

To wszystko to oczywiście tylko niektóre atrakcje okolicy. Zmotoryzowanym polecam Zbiornik Mietkowski oraz położone wokół niego wsie, które kryją niebywałe tajemnice – w niemal każdej z nich natkniemy się na pałac, dwór lub ich ruiny, jak np. w Maniowie Małym.

Na zakończenie moje ślężańskie zdjęcia: 


Kościół św. Jakuba Starszego w Sobótce

Tablica na tyłach kościoła św. Jakuba

Wejście do Muzeum Ślężańskiego 

W ogrodzie Muzeum Ślężańskiego

W ogrodzie Muzeum Ślężańskiego
Piotr Włost czy Panna z rybą?

Kościół na szczycie Ślęży

Wykopaliska w kościele na szczycie Ślęży. Teraz już jest podłoga

Dom Turysty im. R. Zmorskiego

Niedźwiedzica ślężańska

Widok ze szczytu 

Widok ze szczytu
Wieża Bismarcka

Mnich czy słup graniczny?

W oddali kościół św. Jakuba Starszego

Kościół św. Anny w Sobótce


Romantyczne ruiny pałacu w Maniowie Małym 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tajemnica Gross-Iser

Na podzielonym wartko mknącą Izerą polsko-czeskim pograniczu rozciąga się malownicza kraina – Hala Izerka (cz. Velká Izerská louka). Bardzo łatwo dociera się do niej od strony Stacji Turystycznej „Orle” czerwonym szlakiem, zostawiając po lewej stronie brzegi Izery i mijając po drodze Rezerwat Torfowiska Doliny Izery. Torfowiska w naszej wędrówce będą nam towarzyszyły niemal nieustannie. Odcinek między Stacją Turystyczną „Orle” a celem naszej wędrówki obejmuje około 5 kilometrów. Maszeruje się bardzo dobrze po utwardzonym szklaku, przygotowanym do wycieczek rowerowych. Co jakiś czas warto się zatrzymać i przyjrzeć urokliwemu krajobrazowi oraz jedynej w swoim rodzaju faunie i florze rezerwatu. Nie trzeba być botanikiem, by rozpoznać brzozę karłowatą, turzycę bagienną czy wełnianki pochwowate. Zlokalizowane na szlaku tabliczki edukacyjne z całą pewnością nam w tym pomogą. Ten, kto będzie miał szczęście, może wypatrzeć bielika, cietrzewie czy głuszce.    Izera Izera  Raj

Temat na dziś: Jakuszyce – Hala Szrenicka zielonym szlakiem

W sobotni poranek, 16 kwietnia, wybraliśmy się na krótką przechadzkę z Jakuszyc na Halę Szrenicką. Temat był dla nas zupełnie nowy, ale intrygujący, gdyż udawaliśmy się w nieco rzadziej uczęszczaną przez turystów część Karkonoszy. Droga z Jakuszyc na Halę Szrenicką wiedzie zielonym szlakiem, który dotąd uważany jest za tajemniczy i nieodkryty, a przez niektórych traktowany jako dość nieprzyjemny. Statut swojej „nieodkrytości” szlak ten zapewne zawdzięcza zwykłemu ludzkiemu lenistwu, gdyż wymaga dojechania czeską drahą J do stacji Szklarska Poręba Jakuszyce (bilet 2,5 zł) i przejścia kawałeczek wzdłuż Szosy Czeskiej. Po sobotniej wyprawie, którą sobie od rana zafundowaliśmy, uważam, że szlak zielony to jedno z najprzyjemniejszych podejść na Halę Szrenicką. Powody są co najmniej trzy: 1) cisza i absolutny spokój, bardzo mały ruch turystyczny (nie spotkaliśmy żywej duszy), żadnych niedzielnych turystów, wchodzących w balerinach na Kamieńczyk, 2) podejście nieobciążające kolan i łydek, j

W poszukiwaniu dawnych mieszkańców Międzygórza

Międzygórze to wieś leżąca w najbardziej dzikim zakątku Kotliny Kłodzkiej na wysokości ponad 600 m n.p.m. Spędzenie w niej długiego majowego weekendu oraz wejście na Śnieżnik (1420 m n.p.m.) było doskonałym pomysłem. Zanim zrelacjonuję śnieżnicką wyprawę, ograniczę się do krótkiego wpisu, w którym przedstawię poszukiwania dawnych mieszkańców Międzygórza. Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli chcemy zrozumieć miejsce, w którym jesteśmy, musimy przede wszystkim poznać jego historię. Międzygórze sprawia wrażenie, że czas w wielu punktach wsi po prostu się zatrzymał. Drewniane domy zbudowane w stylu tyrolskim i skandynawskim powodują, że czujemy się tak, jakbyśmy utknęli w XIX wieku. Ze wszech miar jednak jest to pozytywne „utknięcie”, gdyż nad wsią wciąż unosi się duch Marianny Orańskiej i pierwszych turystów oraz kuracjuszy, którzy zjeżdżali do Międzygórza po zdrowie i przygodę. Przechodząc ulicą Wojska Polskiego, zwracamy uwagę na dawny „Hotel zur Gute Laune” czy na budynek z resta