W ostatnich tygodniach
blog Peregrinationes Silesies — z powodu
licznych zajęć Autorki — zasnął twardym snem zimowym. Dzisiaj się budzi — i to
w dodatku w sposób nietypowy, bo przyrodniczy. O florze Dolnego Śląska jeszcze
tutaj nie pisano. Zaczniemy skromnie — od zachęcenia do majowych i czerwcowych wędrówek
po łąkach Ziemi Kłodzkiej, które na przełomie wiosny i lata pokrywają się
żółtym kwieciem. Kwiat, który najczęściej występuje w okolicach Kudowy Zdroju,
Dusznik Zdroju, Lewina Kłodzkiego, Radkowa, Gorzanowa i okolic Śnieżnika, z
powodu swego podobieństwa do róży jest nazywany różą kłodzką i już dawno stał
się symbolem Ziemi Kłodzkiej. Jego wysokość sięga 10–50 cm, a wygląd przyciąga
oko turysty złotożółtą barwą kul, utworzonych z kilkunastu zachodzących na
siebie płatków. Legendy mówią, że kwiat ten miał podarować mieszkańcom Ziemi
Kłodzkiej sam Liczyrzepa jako zadośćuczynienie za przerwanie zabawy podczas
zrękowin kmiecia z Gorzanowa z córką kowala. Liczyrzepa — przerażający wyglądem
Duch Gór — dołączył się do pląsów przy ognisku. Gdy buchnęły płomienie ognia i
oświetliły przybysza, zebrane towarzystwo wystraszyło się i rozproszyło.
Liczyrzepie żal się zrobiło mieszkańców Gorzanowa. Postanowił więc, że na
najbliższe lata weźmie ich pod swoją opiekę, a dodatkowo podaruje im piękny
kwiat.
Różą kłodzką
zainteresowało się już Kłodzkie Towarzystwo Górskie (Glatzer Gebirgsverein) —
założone w 1881 r. niemieckie stowarzyszenie popierające rozwój turystyki na
Ziemi Kłodzkiej. Glatzer Gebirgsverein uznało kwiat za swój symbol, więcej — za
symbol domu, ojczystej ziemi (der Heimat). Dlaczego właśnie zwrócono oczy na
ten kwiat? Wyjaśnił to R. Keiholtz w artykule Der Glatzer Rose. Otóż róża kłodzka wśród wszystkich polnych
kwiatów wydawała się być królową. Z artykułu wynika również, że nazywana była różą
górską lub „kwiatem skrzatów”. Keiholtz zwał ją „rośliną dostojną”.
Róża kłodzka fachowo
nazywana jest pełnikiem europejskim. Roślina znajduje się pod ścisłą ochroną
gatunkową. Możemy posadzić ją w ogródku — dla ozdoby. Jednak uwaga — cała ta
piękna roślinka jest trująca!
Moi Drodzy, nie
pozostaje nam nic innego, jak poczekać do maja i wtedy wyruszyć na kłodzkie
łąki w poszukiwaniu królowej miejscowych kwiatów.
Dla ciekawskich: R.
Keiholtz, Der Glatzer Rose, „Nerthus”
1903, t. 5, nr 38, s. 615.
Komentarze
Prześlij komentarz