Minus pięć stopni,
niewielka mgła i śnieg — idealne warunki na niezbyt długi spacer po okolicach
Kudowy Zdroju. Wybór tym razem padł na szlak czerwony, a dokładnie na jego
część wiodącą z Kudowy do Lewina Kłodzkiego przez wieś Dańczów. Naszą wędrówkę
rozpoczęliśmy w Kudowie Zdroju na ulicy Słonecznej. Szlak czerwony (Główny
Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza) wdzięcznie przechodzi przez centrum
uzdrowiska (ul. 1–go Maja), wiodąc nas albo w kierunku Błędnych Skał, albo w
kierunku Dusznik Zdroju. Do Lewina Kłodzkiego dotrzemy, zbaczając na Przełęczy
Lewińskiej na szlak niebieski. Przejdziemy w ten sposób około 8 km.
|
Dom na skraju Kudowy Zdroju |
Na ul. Słonecznej
zostawiamy za sobą kurortowe zabudowania Kudowy Zdroju oraz budynek dyrekcji
Parku Narodowego Gór Stołowych. Dalej, przed nami stopniowo otwiera się usiany
wzgórzami i lasem krajobraz. Pokryta śniegiem okolica i równie mocno zaśnieżona
i nieodśnieżana droga, prowadząca serpentyną przez las, sprawiały
wrażenie, że znajdujemy się w magicznej „Krainie Śniegu” z tą tylko różnicą, że
była ona dla nas w pełni przyjemna.
|
Tuż za Kudową |
|
Na szlaku czerwonym w stronę Jerzykowic Wielkich |
Przed nami około godzinna wędrówka niemal
nieuczęszczaną drogą (Uwaga! Ślisko!) z Kudowy Zdroju do wsi Jerzykowice
Wielkie. Idzie się przyjemnie — w lesie panuje zupełna cisza. Nie słychać
odgłosów cywilizacji. Po mniej więcej godzinie docieramy w Jerzykowicach
Wielkich do skrzyżowania zwanego Błonie. Teraz musimy odszukać szlak, co
oznacza, że na skrzyżowaniu skręcamy w lewo (tak, jakbyśmy chcieli wrócić do
Kudowy). Za jakiś czas pokazują się oznaczenia szlaku i mapa Parku Narodowego Gór
Stołowych. Szlak prowadzi nas w górę — zgodnie z mapą powinniśmy wejść na
zbocze Kościelnego Lasu (490 m n.p.m.). Jednakże po kilku minutach ogarnia nas
zupełna konsternacja. Koniec wędrówki? Na szlaku postawiony został drewniany płot
z drutem kolczastym (prawdopodobnie to robota leśników, choć nie jesteśmy
pewni) i, co prawda, z bramą, ale zamkniętą na trzy spusty i zabezpieczoną
drutem. Wzdłuż płotu iść się nie da. Ktoś chyba próbował, bo na śniegu widoczne
są ślady. Ścieżka była jednak zbyt dzika i nazbyt mocno ośnieżona, by móc
przejść nią bezpiecznie. No, cóż. Jak przygoda, to przygoda. Wróciliśmy do
punktu wyjścia, czyli na skrzyżowanie na Błoniach. Szybkie studiowanie mapy i
równie szybka decyzja — idziemy dalej drogą, choć nadrobimy w ten sposób kilka
kilometrów i stracimy cenny czas.
|
Jerzykowice Wielkie. Skrzyżowanie na Błoniach |
Jerzykowice Wielkie
wydają się wymarłe. W oddali widzimy domy w fazie budowy, bliżej — opuszczone rudery,
troszkę dalej dwie zamieszkałe wille. To wszystko. Na drodze wiodącej w kierunku
Dańczowa jeden zabytek — przydrożny krzyż jeszcze z czasów, gdy Ziemia Kłodzka zamieszkana
była przez Niemców, datowany na II poł. XIX wieku. Pod krzyżem nadal można
odczytać niemieckie słowa modlitwy.
|
Niemiecki krzyż przydrożny w Jerzykowicach Wielkich |
Z Jerzykowic Wielkich idziemy ok. 2 km do
Jeleniowa — a w zasadzie do skraju tej wioski. Główna część Jeleniowa położona
jest przy drodze krajowej nr 8 — tuż przed Kudową. My widzimy koniuszek osady —
jakże jednak wyjątkowy. Po prawej stronie drogi z Jerzykowic Wielkich, w
bliskości potoku Dańczówka, znajduje się rozlewnia jednej z najpopularniejszych
wód mineralnych w Polsce — Staropolanki. Widzimy nawet dwa odwierty, z których
czerpana jest woda. Mijamy rozlewnię, dochodzimy do skrzyżowania (przy nim
fotografujemy się z reklamą Staropolanki) i skręcamy z lewo. Teraz Doliną Dańczówki
(jedną z ciekawszych w tamtym rejonie) idziemy wprost do Dańczowa. Jesteśmy na
Wzgórzach Lewińskich.
|
Nad Dańczówką w Jeleniowie |
|
Do rozlewni Staropolanki w Jeleniowie :) |
Dańczów to niewielka
wioska położona malowniczo wzdłuż Dańczówki — domy i domki, wille i zapyziałe
rudery, pokoje gościnne i gospodarstwa rolne, piękne widoki i krowy muczące w
oborze. Taki… ciekawy miszmasz. Zabytki dwa — drewniana dzwonnica alarmowa z
XIX w. oraz — na pierwszy rzut oka — niczym niewyróżniający się most na
Dańczówce. Podchodzimy bliżej i odczytujemy napis na tabliczce zamontowanej na
balustradzie: „Thiele & Mainwald Maschinenfabrik & Eisengiesserei Glatz”.
Identyczna tabliczka, tyle że z datą 1908 zamontowana została na przeciwnej
balustradzie. Warto zapamiętać, bowiem dokładnie ta sama kłodzka firma i w tym
samym roku wybudowała (dokładnie taki sam) most w Lewinie Kłodzkim.
|
Mostek w Dańczowie |
W Dańczowie
niespodzianka — przyłącza się do nas przesympatyczny, radosny biało‑czarny,
puchaty kundel. Jeszcze wtedy nie przypuszczaliśmy, że pies postanowił w tym
dniu odegrać rolę przewodnika górskiego… Razem z nami odnalazł w wiosce czerwony
szlak i odtąd nie spuszczał nas z oczu ani na krok — czekał za nami, gdy
szliśmy wolniej, eskortował nas, pilnował, gdy przystawaliśmy, aby odsapnąć.
Super! Ale, co zrobić z psem, którego zupełnie nie znamy, i nawet nie wiemy, do
kogo należy? Psiak zszedł z nami do samego Lewina.
|
Nasz pies-przewodnik |
Wróćmy jednak do
Dańczowa. Z głównej drogi, mniej więcej w połowie wsi, należy skręcić w prawo,
by iść dalej szlakiem czerwonym. Przechodzimy obok obory i zagrody z bydłem,
mając nieodparte wrażenie, że wtargnęliśmy komuś na podwórze. Wszystko jest
jednak w porządku i w górę pniemy się polną drogą pomiędzy płotami z
drewnianych drągów, wyznaczających z pewnością zasięg pastwisk dla bydła. Po
prawej stronie — śnieg, po lewej stronie — śnieg, a przed nami — pies. Frapująca
wyprawa. Podejście jest łagodne —wspinamy się na niewielką wysokość 525 m
n.p.m. do Przełęczy Lewińskiej. Za sobą zostawiamy Dolinę Dańczówki, jednak co
jakiś czas odwracamy się, by spojrzeć na otwierający się za nami widok na
Dańczów oraz na wzgórza: Kościelny Las, a dalej Skowron, Opaloną i Kruczą Kopę.
Z Dańczowa do Przełęczy Lewińskiej idziemy około 45 minut. Po drodze smutny
widok — mijamy resztki dwóch kapliczek, z których pozostała sama obudowa.
Krzyży i figurek ani śladu. Ktoś chyba jednak pamięta o nich, bo
znajdujemy świeczki wstawione w puste miejsca.
|
Widok ze szlaku w stronę Dańczowa |
|
Szynobus na Przełęczy Lewińskiej (fot. Maciek) |
|
Wiadukt kolejowy na Przełęczy Lewińskiej (fot. Maciek) |
Sygnałem, że osiągnęliśmy
Przełęcz Lewińską, są tory kolejowe i niewielki wiadukt. Robimy krótki postój
na gorącą herbatę (termos obowiązkowy) i mamy szczęście — słyszymy wyruszający
ze stacji Lewin Kłodzki szynobus relacji Kudowa Zdrój-Wałbrzych. Czekamy, podziwiamy
okolicę, robimy fotki (okolicy i szynobusa) i idziemy dalej. Po przejściu pod
wiaduktem tabliczki informują nas, że znajdujemy się na Przełęczy Lewińskiej. W
tym miejscu opuszczamy czerwony szlak i skręcamy na szlak niebieski, który w
ciągu pół godziny doprowadzi nas do Lewina. Zejście z Przełęczy Lewińskiej jest
łatwe i bardzo malownicze. Przed nami w całej krasie rozciąga się, wtulony
w okoliczne wzgórza, Lewin Kłodzki. Widok jest zachwycający z górującym
nad wsią kościołem św. Michała Archanioła. Szlak doprowadza nas do drogi
krajowej nr 8, a następnie do centrum Lewina.
|
Widok na Lewin z Przełęczy Lewińskiej |
W 2011 r. o Lewinie
Kłodzkim było głośno z powodu Violetty Villas. To właśnie tutaj żyła i zmarła
ta ekstrawagancka piosenkarka. Gdy patrzymy na Lewin, jesteśmy przekonani, że
to miasteczko. Tymczasem Lewin obecnie to wieś — prawa miejskie (posiadał je od
1401 r.), ze względu na małe rozmiary osady, odebrano mu w 1946 roku. Osada
została założona przez Czechów, a pierwsza udokumentowana wzmianka o niej
pochodzi z 1213 roku. To tutaj grasować miała czarownica o imieniu Bródka, o
której pisał m.in. Józef Morawski (Wielkopolanin) w opisie swojej dziewiętnastowiecznej,
romantycznej podróży po Śląsku. W centrum Lewina warto zwrócić uwagę na
barokowe kamieniczki i pomnik Jana Nepomucena. Koniecznie też trzeba przejść ulicą
Obrońców Warszawy wzdłuż potoku Bystra (na nim most ze wspomnianej już
kłodzkiej firmy) pod wiadukt kolejowy. Monumentalny, wspaniały, przypominający
rzymskie akwedukty wiadukt kolejowy w Lewinie Kłodzkim wybudowany został przez
włoskich inżynierów w latach 1903–1905. Ma 27 m wysokości, 102 m długości, jest
jednotorowy. Zachwyca swym klasycznym kształtem, urozmaicając dolinę Bystrej.
|
Centrum Lewina Kłodzkiego |
|
Wiadukt kolejowy w Lewinie Kłodzkim (fot. Maciek) |
Spod wiaduktu wracamy
do centrum Lewina. Po drodze jeszcze jedna gratka — stojąca nad Bystrą kolejna
figura św. Jana Nepomucena. Jest uszkodzona — nie widać twarzy świętego,
w związku z czym szybko opatruję go nazwą „św. Jan Nepomucen bez twarzy”. Nasza
wędrówka dobiegła końca. Zrobiło się popołudnie, spadła temperatura powietrza. W
centrum wsi wsiadamy do autobusu, który zawozi nas do centrum Kudowy Zdroju.
|
Jan Nepomucen bez twarzy (figura znad Bystrej w Lewinie Kłodzkim) |
Komentarze
Prześlij komentarz