Uwielbiam Góry Sowie. Spędziłam
w nich wiele urlopów, weekendów, a nawet przetrwałam obóz naukowy z
rozbrykanymi, ale żądnymi wiedzy ósmoklasistami. Zbieg okoliczności sprawił, że
oglądam Znaki – serial kryminalny,
którego akcja osadzona jest w wyimaginowanej miejscowości o nazwie Sowie Doły.
Serial, jak serial, polubiłam jego bohaterów, ale nie to jest najważniejsze.
Najważniejszy jest fakt, że scenerią w nim są właśnie Góry Sowie – malownicze wzgórza,
kręte i wąskie drogi, tunel kolejowy w Świerkach Dolnych, noworudzki ratusz… Znaki zainspirowały mnie, by wrócić do
pracy na blogu. Długotrwałe więc milczenie przerywam reminiscencjami
sowiogórskimi i zapraszam na wycieczkę do Jugowa.
 |
W oddali kościół parafialny pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej |
Turyści wybierający się w Góry
Sowie jako ulubione miejsce noclegowe – szczególnie w sezonie narciarskim –
wybierają Rzeczkę lub Sokolec. Nic dziwnego – to właśnie stamtąd najłatwiej i
najszybciej można dostać się na Wielką Sowę, a poza tym Rzeczka to świetny
kompleks narciarski. Ja jednak zawsze szukam spokoju i takich miejsc, w których
szlaki nie są zbyt mocno uczęszczane. To wszystko znajduję w Jugowie.
Jugów jest największą wsią Gór
Sowich, położoną tuż u ich podnóży, a wręcz już na ich stokach (najwyżej
położone zabudowania leżą na wysokości 930 m n.p.m.). To typowa dla Dolnego
Śląska wieś łańcuchowa – zabudowania leżą wzdłuż głównej drogi, teraz
oczywiście z odnogami. Jak to działa w praktyce? Mamy wrażenie, że wioska
ciągnie się w nieskończoność J.
Pierwsze nazwy wsi odnotowywano już w XIV wieku. Obecna nazwa – Jugów –
pojawiła się w 1947 r., co zawdzięczamy m.in. wrocławskim językoznawcom.
Ludność na przestrzeni dziejów żyła tutaj typowo dla tamtych obszarów – huta
szkła w XVI w., pierwsze wzmianki o górnictwie węgla, a nawet miedzi w XVII w.,
a w XIX w. tkactwo oraz coraz bardziej popularna turystyka. Ludność Jugowa
jednym słowem podzielała los większości mieszkańców Dolnego Śląska, którym
przyszło żyć na obszarze Sudetów czy Przedgórza Sudeckiego. W czasach świetności
we wsi działały młyn, browar, tkalnia, szwalnia, kopalnia, kuźnia i inne
zakłady rzemieślnicze. Przed II wojną światową funkcjonowała tu nawet grupa
Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego (niem. Glatzer Gebirgsverein), które postarało
się o wybudowanie wieży widokowej na pobliskiej Włodzickiej Górze w Świerkach
Dolnych. Turystów do Jugowa przyciągała przede wszystkim bliskość szlaków na
Wielką Sowę oraz Kalenicę. Jest to ten walor wsi, na który również bardzo
zwracam uwagę. Oczywiście z sentymentem należy obecnie wspominać dawne,
jugowskie czasy. Nie znaczy to jednak, że nie warto wybierać tego miejsca jako
bazy wypadowej na sowiogórskie wyprawy.
 |
Figura św. Jana Nepomucena |
 |
Widok na Jugów od strony Ludwikowic Kłodzkich |
Zaletą Jugowa jest bardzo dobre
usytuowanie na szlaku zielonym, który dość łatwo i szybko doprowadza nas z
centrum wsi do Bukowej Chaty, a następnie – nieco bardziej stromym podejściem –
wprost do Schroniska Zygmuntówka. Z Zygmuntówki natomiast przez Przełęcz
Jugowską i Kozie Siodło czerwonym szlakiem osiągamy Wielką Sowę. Miałam przyjemność
przejść urokliwą „pętelkę” Jugów – Zygmuntówka – Wielka Sowa – Przełęcz Sokola
– Sokolec – Nowy Miłków – Jugów. To niecałe 20 km w nogach, a przeżycie
niezapomniane – szczególnie zimą, gdy szlaki trzeba przyjacielsko dzielić z
miłośnikami biegówek.
 |
Schronisko PTTK Zygmuntówka |
 |
Krzyż na Przełęczy Jugowskiej |
 |
Czerwonym w stronę Wielkiej Sowy |
Zielony szlak z Jugowa doprowadzi nas również do
Ludwikowic Kłodzkich z obowiązkowym przystankiem w dość tajemniczym miejscu na
mapie dolnośląskich muzeów i zagadek – Muzeum Techniki Militarnej Riese – Molke
– z ogromną, wybudowaną w okresie II wojny światowej „muchołapką”, której przeznaczenie rozpala
wyobraźnię łowców wojennych sensacji związanych z Kompleksem Riese. Ludwikowice
Kłodzkie wiążą się z Jugowem smutną historią. Już w latach 70. XVIII w. w
Ludwikowicach uruchomiono kopalnię węgla kamiennego „Wacław”. Działała ona do
lat 30. XX w. jako jedna z największych, a potem najnowocześniejszych kopalń na
Dolnym Śląsku. 9 lipca 1930 r. doszło jednak do katastrofy, w której – w
związku z wyrzutem dwutlenku węgla – zginęło 151 górników. Ofiary pochowano na
cmentarzu w Jugowie, zaś przy ich kwaterze ustawiono pomnik-kaplicę
zaprojektowany przez wałbrzyskiego architekta Pietrusskiego, a wykonany przez
rzeźbiarza Wittiga z Nowej Rudy.
 |
"Muchołapka" w Ludwikowicach Kłodzkich. Do czego służył ten obiekt? |
 |
Pomnik na cmentarzu w Jugowie poświęcony ofiarom katastrofy górniczej z 1930 roku |
Drugi szlak, który pozwala nam
z Jugowa osiągnąć sowiogórskie szczyty, oznaczony jest jako żółty. Można dostać
się nim na Kalenicę. W tym celu należy przejść do części wsi noszącej nazwę
Pniaki i stamtąd rozpocząć wędrówkę w górę. Można też przejść nieco „boczkiem”
z ul. 1 maja, ścieżkami polnymi i połączyć się ze szlakiem. Idący lasem żółty
szlak jest dość trudny zimą przy opadach śniegu, wiedzie on bowiem w
niewielkiej rynnie, w której śnieg gromadzi się łatwo i dużo. Brniemy więc po
kolana… J. Najważniejsze, aby dostać się na Bielawską
Polankę – stąd już na Kalenicę droga krótka i łatwa. Zanim jednak skierujemy
nasze kroki na Kalenicę, warto ze szlaku odbić w lewo na szczyt Żmija, z
którego rozciąga się piękny widok na Jugów i okolicę. Na szczycie Kalenicy
zamontowano w 1933 r. stalową wieżę widokową – dziś jest poważnie nadgryziona
(żeby nie powiedzieć pożarta J) przez
ząb czasu (wejście więc na własną odpowiedzialność). Zbocza szczytu natomiast
porośnięte są skarłowaciałym lasem bukowym, chronionym w rezerwacie „Bukowa
Kalenica”. Miłośników skał natomiast z pewnością zainteresują formacje skałek
gnejsowych. Z Kalenicy czerwonym szlakiem docieramy do schroniska Zygmuntówka,
a stamtąd – dobrze nam już znanym szlakiem zielonym – schodzimy do Jugowa.
I kolejna „pętelka” za nami. J
 |
Widok ze Żmija |
 |
Bukowa Kalenica |
 |
Wieża widokowa na Kalenicy |
Na przełomie stycznia i lutego
2019 r. doświadczyłam w Jugowie prawdziwie baśniowej zimy – na szlakach śnieg
sięgał miejscami kolan, zaś w wiosce biały śnieżny puch skrzył się złotem w
blaskach zachodzącego słońca. Mroźne powietrze ścinało policzki, lecz błękit
nieba i promienie słońca znikającego stopniowo za szczytem Włodyki sprawiały,
że nie chciało się odrywać wzroku od tego magicznego spektaklu przyrody. Ubrany
w taką szatę Jugów zapamiętam.
 |
Zima w Jugowie |
 |
Zima w Jugowie |
 |
Zima w Jugowie |
Dla tych, którzy nie chcą
spędzać całego urlopu na szwendaniu się po górskich stokach, warto nadmienić,
że z Jugowa bardzo szybko samochodem docieramy do Nowej Rudy, a z niej przez
Tłumaczów dojeżdżamy do granicy z naszymi czeskimi sąsiadami. Zaraz za granicą
leży przepiękne miasto – Broumov, z barokowym kompleksem klasztornym, w którym
swego czasu nauki pobierał św. Jan Nepomucen. Ale to już temat na odrębny
blogowy wpis… J.
Komentarze
Prześlij komentarz