W sobotni poranek, 16
kwietnia, wybraliśmy się na krótką przechadzkę z Jakuszyc na Halę Szrenicką. Temat
był dla nas zupełnie nowy, ale intrygujący, gdyż udawaliśmy się w nieco
rzadziej uczęszczaną przez turystów część Karkonoszy. Droga z Jakuszyc na Halę Szrenicką
wiedzie zielonym szlakiem, który dotąd uważany jest za tajemniczy i nieodkryty,
a przez niektórych traktowany jako dość nieprzyjemny. Statut swojej „nieodkrytości”
szlak ten zapewne zawdzięcza zwykłemu ludzkiemu lenistwu, gdyż wymaga
dojechania czeską drahą J do stacji Szklarska Poręba Jakuszyce
(bilet 2,5 zł) i przejścia kawałeczek wzdłuż Szosy Czeskiej. Po sobotniej wyprawie,
którą sobie od rana zafundowaliśmy, uważam, że szlak zielony to jedno z najprzyjemniejszych
podejść na Halę Szrenicką. Powody są co najmniej trzy: 1) cisza i absolutny
spokój, bardzo mały ruch turystyczny (nie spotkaliśmy żywej duszy), żadnych
niedzielnych turystów, wchodzących w balerinach na Kamieńczyk, 2) podejście
nieobciążające kolan i łydek, jak ma to miejsce przy wejściu „wybrukowanym”
szlakiem czerwonym, 3) wspaniałe i różnorodne ciekawostki przyrodnicze.
Wędrówkę
rozpoczęliśmy na przystanku kolejowym Szklarska Poręba Jakuszyce. Z naszego
pociągu wysiadło zaledwie czworo turystów – my i dwie dziewczyny, które udały
się w kierunku Stacji Turystycznej Orle. Po wykonaniu fotografii przy
kamieniu upamiętniającym budowę Kolei Izerskiej w 1902 roku, ruszyliśmy do
Szosy Czeskiej, by „cofnąć się” nią kilkaset metrów w kierunku Szklarskiej
Poręby. Po drodze minęliśmy zabudowania restauracji i stacji benzynowej, po
czym przeszliśmy przez mostek na rzece Kamiennej i skręciliśmy w prawo,
gdzie prowadziły nas oznaczenia szlaku zielonego, uczęszczanego z ochotą –
jak wynikało z pozostawionych tropów – przez sarny.
|
Czeski Spider |
|
Kamień upamiętniający budowę Kolei Izerskiej |
|
Jakuszyce |
|
Gdzieś na początku szlaku zielonego |
Szlak
rozpoczyna się bardzo łatwo – prowadzi szeroką leśną drogą użytkowaną przez służby
leśne. Tą trasą spokojnie poruszaliśmy się aż do punktu czerpania wody, po czym
skręciliśmy w lewo, by dalej iść zupełnie podobną drogą, lecz tym razem już
wznoszącą się ku górze. Po swojej lewej stronie, w dole mieliśmy rzekę
Kamienną, która towarzyszyła nam przez bardzo długi czas. Nieustannie
słyszeliśmy szum spadającej wody. Po około 15 minutach marszu szlak skręcał
ponownie w lewo, lecz tym razem wznosił się w las. Dopiero w tym miejscu
zorientowaliśmy się, na czym będzie polegała trudność szlaku zielonego. Było po
prostu mokro i większość drogi zaczęła prowadzić w „porządnym” błocie. Wędrówkę
utrudniała spływająca z wysoka woda, powstająca w wyniku topnienia zalegającego
jeszcze powyżej 1000 m n.p.m. śniegu. Dobre buty i stuptuty obowiązkowe! Po
przejściu pierwszej zabłoconej ścieżki czekała nas kolejna niespodzianka.
Ścieżka zmieniła się w skalistą dróżkę w górę, pokrytą resztkami śniegu. To
jednak nie wszystko. Ta sama ścieżka postanowiła bowiem przemienić się na
pewien czas w dość wartki strumyczek. W taki oto sposób zmuszeni byliśmy iść „od
kamienia do kamienia”, by niepotrzebnie nie moczyć butów w spływającej
wodzie. Tak podeszliśmy pod Owcze Skały, które w zasadzie są pierwszą naprawdę
poważną atrakcją przyrodniczą na tym odcinku szlaku. No, może z pominięciem
licznej chmary drobnych ptaszków (niestety nie wiem, co to był za gatunek),
które z hałasem poderwały się z poszycia leśnego i uciekły przed nami
turystami.
|
Owcze Skały |
|
Szlak przy Owczych Skałach |
Owcze
Skały wznoszą się na wysokości 1041 m n.p.m. To granitowe ostańce, czyli formy
skalne powstałe w wyniku wietrzenia i erozji. Stanowią doskonałe miejsce do
wykonania ciekawych fotografii, a poza tym widać z nich Szrenicę, co jest
pocieszające dla wszystkich turystów zmierzających w tamtym kierunku. Z Owczych
Skał wąziutka ścieżka między świerkami prowadzi nas nieco w dół do miejsca, w
którym widoczny jest jeszcze na kamieniu napis, informujący, że w 2011 roku
przeprowadzona została zmiana przebiegu szlaku zielonego. Dalej zaczęły się dla
nas kolejne niespodzianki – drewniane kładki na szlaku, świadczące o tym, że
mamy do czynienia z terenem dość podmokłym. Absolutnie nie powinno to dziwić
nikogo, kto zmierza w kierunku Hali Szrenickiej. Wszak ona sama jest podmokła i
pokryta torfowiskami. Dokładnie z tymi zjawiskami mamy do czynienia, gdy
z Owczych Skał kierujemy się w stronę Szrenicy. To jednak nie wszystko,
gdyż przechodzimy także przez sporych rozmiarów obszar pokryty „martwym lasem”.
Wystające z podłoża kikuty pni robią piorunujące, a jednocześnie
pesymistyczne wrażenie. Widok zapiera dech w piersiach, wywołuje myśli o
przemijalności uroków natury. Kto pamięta Krzak
dzikiej róży w ciemnych smreczynach Jana
Kasprowicza, ten wie, w czym rzecz. Tyle, że w Kasprowiczowkim cyklu poetyckim
symbolem przemijania była próchniejąca limba. W Karkonoszach tym symbolem
stała się zwyczajna sosna. Szukałam informacji o przyczynach zniszczenia
tego lasu. Znalazłam jedynie niewielką wzmiankę o jakichś szkodnikach, które
zaatakowały drzewa.
|
Drewniana ścieżka przez torfowiska |
|
Martwy las |
|
Martwy las |
|
Martwy las |
|
Za martwym lasem |
|
Dopływ Kamieńczyka |
Za
„martwym lasem” szlak zakręcał lekko w lewo i stawał się coraz bardziej
ośnieżony. Przed nami pojawiła się jednak największa przeszkoda tej wyprawy – przejście
przez rwący potok, stanowiący jeden z dopływów Kamieńczyka. Ilość i prędkość spadającej
wody sprawiały, że zdawało się nam, iż mamy do czynienia ze sporych rozmiarów
rzeką. Ponadto woda porwała jedną z desek, które służyły do przejścia, więc
trzeba było się zdać na własną pomysłowość i odrobinę odwagi. Przeszliśmy zatem
po głazach położonych powyżej owych felernych desek. Szczerze powiedziawszy,
cieszyłam się bardzo, że noga nie pośliznęła nam się na kamieniach.
|
Powyżej dopływu Kamieńczyka |
Powyżej
potoku szlak wspinał się nieco w górę i szybko przed nami otworzył się jego najtrudniejszy
o tej porze roku odcinek. Droga teraz prowadziła albo pokrytymi śniegiem
kładkami, albo po prostu ścieżką zakrytą grubą pokrywą śnieżną. Na tyle grubą,
że noga potrafiła się w niej zapadać po kolano. Miejscami ścieżkę urozmaicały torfowiska,
w które spokojnie można było wbić 2/3 kijka trekkingowego. Tym bardziej
należało uważać, by noga nie ześliznęła się z ośnieżonej kładki. Wędrówka
okazała się męcząca, ale fascynująca. Zamieniły się też warunki pogodowe –
podczas gdy w Szklarskiej Porębie świeciło słońce, górny odcinek szlaku
zielonego zakryty został chmurą. Od tego momentu towarzyszyła nam mżawka. Ale
nie narzekaliśmy. Tuż przed samą Halą Szrenicką musieliśmy przejść przez
potok Kamieńczyka – tym razem drogę ułatwił nam drewniany mostek. Warto
było się na nim zatrzymać i popatrzeć na potok oraz pokryte śniegiem jego
brzegi. Śnieg w wielu miejscach sprawiał wrażenie wyżłobionego przez wodę, co zdecydowanie
podnosiło malowniczość krajobrazu.
|
Kamieńczyk |
|
Hala Szrenicka tuż, tuż... |
Teraz
już mogliśmy wejść na Halę Szrenicką. Od schroniska dzieliły nas dosłownie
ostatnie metry, które pokonaliśmy, przechodząc przez pokrytą śniegiem łąkę. A w
schronisku na Hali Szrenickiej, jak zwykle… naleśniki, gorąca czekolada i
suszenie rzeczy. Dodam tylko, że przez okno mogliśmy obserwować, jak ponownie zmienia
się pogoda, a deszcz przybiera na sile. Widzieliśmy turystów z mozołem
wdrapujących się czerwonym szlakiem na halę z wątpliwej jakości parasolami
w ręku.
Do
Szklarskiej Poręby zeszliśmy czerwonym szlakiem. Nie będę jednak o tym pisać,
gdyż nie taki był temat dzisiejszej notatki. Podkreślę jednak jeszcze raz jedną
kwestię: wszystkim sceptykom polecamy zielony szlak z Jakuszyc na Halę
Szrenicką. Jest wyjątkowy! Wkrótce sami tu wrócimy! J
Komentarze
Prześlij komentarz